Ale Wró, Ty mnie chyba nie czytasz dokładnie, albo to ja mam trudności z odpowiednią werbalizacją myśli.
Chodzi mi o to: bluzgać na pana - spoko, bluzgać na urząd jako taki - chujnia.
Do tego, nie mam nic przeciwko pismom satyrycznym ( przeciwnie, kocham je! ) i nie mam absolutnie nic przeciwko krytyce negatywnej, tak długo, jak jest konstruktywna! Czyli bluzgajmy spokojnie że pan x zchrzanił, bo zrobił to, czy tamto, a powinien tamto, ale nie mówmy po prostu "prezydent jest gópi", zwłaszcza nie mając pojęcia o polityce.
Ja staram się tak robić, nie mam pojęcia o polityce, gospodarce, czy czym tam, więc o tym po prostu na codzień nie rozmawiam i jestem hepi.
Problem polega u nas na kiepskiej odporności na krytykę tych facetów, którzy kiedyś nawet nie zasłużyliby na miano faceta.
Tu nie mogę się nie zgodzić.
My mamy jedynie wolność wypowiedzi, w pożal się boże necie, którą to właśnie nam odbierają, a Ty się domagasz szacunku dla tych, którzy teoretycznie powinni Ci SŁUŻYĆ.
Domagam się szacunku dla instytucji jakichś po prostu, choćby szczątkowego. Bo nie można rozpierdolić wszystkich świętości a potem dziwić się, że nie ma moralności na świecie a wszyscy działają pod siebie.
Ale kto wie, może po prostu jestem niepoprawnym idealistą.