Wraca dres z Paryża i opowiada swojej żonie, co tam widział:
Wiesz, Zocha, idę, patrzę, a tu wielki plac! Patrzę na lewo... Ochujałem! Patrzę przed siebie... kurwa mać! Patrzę na prawo... ja pierdolę...
Zocha zaczyna płakać...
Dres pyta:Zocha, co sie stało?
Ta odpowiada:Boże, jak tam musi być pięknie...