Jakbym siebie widział / słyszał...
Miałem niezestrojonego Hohnera to mogłem siedzieć po 2-3-4 godziny ucząc się ćwiczeń, riffów, czy całych utworów. Teraz kurna mam wreszcie coś co można nazwać gitarą, wiedzę teoretyczną też większą niż kiedyś, i nichooya. Ani równo, ani czysto. O "skillu" i "dobrym soundzie" to nawet nie myślę.
A największy wkurw mam jak siusiumajtki na YT ciupają Vaia, a ja się nie mogłem czysto nauczyć nawet wejściowego sola do "Fade to Black"
Chyba jak tak dalej pójdzie to na serio przerzucę się na bas I strun mniej, i progów, i nie słychać
Wiesz, też nad tym myślałem, ale doszedłem do wniosku, że chuja olewam granie w kapelach i gitara staje się tylko i wyłącznie domowym hobby
A co do sola do fade to black, to ja jeszcze miałem większego demotywatora - kolegę w klasie... zaczął grać na gitarze wtedy co ja (no grał tam trochę wcześniej na klawiszach, ale to się raczej nie liczy) kurwa tydzień i zapierdalał sobie to solo jak mu się rzewnie podobało (po półtorej roku grania...)...