Werdykt po pierwszych trzech utworach: kapitalne to jest.
Kompletnie mnie rozwaliło to, jak gość używa blackmetalowych patentów na perkusji w "Firefly" - w innym kontekście jednoznacznie kojarzyłyby się z szatanem i Norwegią, a tutaj "tylko" świetnie wprowadzają niepokojący nastrój.
Dodatkowy szacunek za to, że - jeśli dobrze czytam - to nie żywy pałker jest, tylko superior. Kompletnie nie słychać IMO.
BTW, zauważam niebezpieczny trend. Ten Halycon ma 9 utworów i, na palcach licząc, ponad 40 minut materiału... i to jest EP? To ile teraz trzeba nagrać na pełnogrającą, 80?