Przez pół odcinka nie wyłapałem takich wątków, z resztą chrzanić to.
To kolejny serial gdzie mam wrażenie, że się recyklinguje stare plany zdjęciowe, np. ta wioska w Blood Origins to żywcem wzięta osada z Northman, a potem docierają do Kattegat, gdyby nie to, że mieszkańcy nosili się "niby chińsko-japońsko" to bym spodziewał się zobaczyć za chwilę Ragnara czy Flokiego
To samo było w Rings of Power, cały czas wrażenie, że te sety już gdzieś widziałem.
Btw, co to jest poniżej:
W grach sprzed 10 lat były lepsze rendery w cut-scenkach.
Ciekawą rzecz powiedziała żona kiedy to oglądaliśmy. Stwierdziła, że wszystkie te rzeczy co widzieliśmy ostatnio: Blood Origins, Rings of Power, House of the Dragon czy nawet Andor (z tym mniej się zgadzam) to w zasadzie to samo, nieważne uniwersum, wszystko przez produkcję wygląda podobnie, trudno o wyróżniające cechy poszczególnych produkcji.
Dobrze ująłeś to gizmi z tokenizmem.
W takim kontekście dziwi mnie to tym bardziej.
Tzn. bierzesz np. Wiedżmina czy coś z Tolkiena, w obu przypadkach masz ogrom materiału źródłowego, kwestia selekcji i skrojenia scenariusza z tego. I tutaj zamiast z tego korzystać wybierasz kilka elementów i tworzysz jakąś pokraczną, pozbawioną logiki "historyjkę".
Wydaje mi się, że tutaj leży pies pogrzebany, fani chcą widzieć zekranizowane historie które znają, zamiast tego otrzymują wydumki producentów podlane sosem "niepokojów społecznych w USA".