Prokrastynuję robienie metaanalizy, więc serialowe tempo wróciło do tego z czasów liceum i studiów: właśnie trzasnąłem oba sezony „The Bear” i gorąco wszystkim polecam, bo odcinki mieszczą się w mojej ocenie między 8 a 10, pilot jest jeden z najlepszych, jakie widziałem i do tego zakończenie ostatniego odcinka jest cholernie mocne i nie mogę się przez to doczekać trzeciego sezonu. Aktorzy walą na wszystkich cylindrach i tempo tego, co się dzieje na ekranie potrafi być absolutnie mordercze. Montaż to - pozostając w tematyce serialu - chef’s kiss. Ujmę to tak: ten serial jest tak dobrze zmontowany, że mam przez niego ochotę słuchać Pearl Jam. PEARL JAM
Spoiler a jestem z tych, co mają alergię na Veddera i jego manieryzmy