Jeśli dwie osoby mają ze sobą wspólne dwa elementy, to może to być warunek wystarczający
Spoiler Warunek wystarczający a. dostateczny - każdy warunek, z którego dany fakt wynika. Jeżeli warunek wystarczający zachodzi (wystarczy, by zachodził), wówczas zachodzi dany fakt.
nawet żeby się pobrać. Widziałem jak amerykańska kobieta tłumaczy, że ze swoim mężem mieli wiele wspólnego, a dokładnie: lubili chińskie żarcie (widać) i psy rasy łojwejterier chujgoznajet.
Niniejszym Wasz Wujek wykona wrzutę za dwa punkty:
Nonpoint – Miracle (2010)
Dzięki userowi Siano znamy zespół i (przynajmniej już powinniśmy) piosenkę o Agacie z onetu. Dla usera Wróó-blastego jest to nieustannie wzór miksu, a dla usera Bacia – zajebisty numer, do którego chętnie wracam. Szło jakoś tak:
Agata Bullet łid de nejm onet ...:
No, więc pomyślałem: a może by tak, a może by tak, a czemu nie... Wtem (nahle!) - wyszła nowa płyta!
Pomyślałem więc...
Play. Kurwa. Urwalo im jajca? Doczytałem – odeszed poprzedni gitarzysta. No i masz... Zespół gra, jakby okulał. Kawałki przewidywalne jak finał robienia loda, riffy na poziomie GOK w Zbuczynie (jest taki). Pitu-pitu od początku. Bębny zrobili metodą Ctrl+C -> Ctrl+V z
„...And Justice for All” . A Pan Wokalista zajął się uwodzeniem głosem nastolatek (zbok jebany). Jakby mało było tego mientkiego srania – już czwarty kawałek to ballada! Wokal – że niby Katatonia, a solo gra Zakk Wylde. Z tym, że jego brat bliźniak.
Ten mniejszy brat bliźniak, coś jak w filmie:
Taki, kurwa
Miracle , że czystym sumnieniem daję
3/10 Siłą rzeczy więc, nawiązując do wstępu :
z prawdziwą przyjemnością informuję (pierwszy!
), że 2 tyg. temu nową płytkę wydał kol. Zakkkkk:
BLS – Order of the Black (2010)
Co ja Wam będę pierdolił… Że debiut na 4 miejscu Billboardu, że Jeffrey i reszta (nagrane jako trio) jest w znakomitej formie? Nieee... Po prostu oblukejcie okładkie - wszystko w temacie:
Niby wiadomo, czego się spodziewać, niby to samo, ale jest to nowe! Płyta wydana, nie dlatego, że dusi kontrakt, tylko chłopaki grają jak na wkurwie po ukąszeniu pszczoły – co uwielbiam w muzie.
Nie biorą jeńców. Od początku jadą grubo, a z tych śmiesznych sześciu strun daje żar, jak innym z ośmiu nie staje. Drugi numer na fajnym patencie – zwrotka i refren = ten sam riff. I dopiero czwarty kawałek to ballada!
Początek piątego – żywy organizm! I tak do końca. I mam wrażenie, że Zakkkk dał radę poznać jeszcze kilka fajnych sztuczek w solówkach. Muza dojrzała, bez zbędników. Ale też nie tak sucho, jak
"Omen" Cavalery.
Wszystko na miejscu, klimat wali drzwiam i oknami:
10/10