Pożegnanie
Jak dobrze mi w pozycji tej
w pozycji horyzontalnej
ubodzy krewni niosą mnie na swych ramionach
a za trumną idzie żona
Choć pada, właśnie pada deszcz
w dębowej trumnie sucho jest
ubodzy krewni przemoczeni są zupełnie
żona pewnie się przeziębi
Dość długa droga czeka ich
kilometr z hakiem muszą iść
oj, będzie bardzo ciężko
z pełną trumienką, z moją trumienką
O wieko bębnią krople dżdżu
kołyszą słodko mnie do snu
ubogim krewnym trumna wrzyna się w ramiona
i już ledwie idzie żona
Raz, dwa i lewa
Raz, dwa i lewa
Raz, dwa i lewa
*imiennik mój i pewnego rodzaju idol, Maciej Zembaty nie żyje