Jako, że kapela się rozpadła, triamp jest wielki głośny i ciężki, potrzebuje kase na samochód, waha i geja głośności, rozstaję się z powyższym wzmacniaczem na rzecz czegoś mniejszego i przede wszystkim cichszego (i to są 2 główne wymagania - bo często będę grał w domu). Ogólnie gram klimaty hardrockowe i progresywne, ale żadnych typowo nowoczesnych brzmień. Do ewentualnego dopalenia mam OCD. W oko wpadło mi kilka ciekawych produktów.
1. Orange Tiny terror. - ogrywałem (na jutubie oczywiście, bo wrocław jest dziwnym miastem bez sklepów z fajnymi gratami) i całkiem mi się spodobał. Jednak boli brak petli efektów która była by bardzo przydatna. Może orientuje się ktoś w kosztach dorobienia?
2. Egnater rebel 20 - ogrywałem tak samo jak wyżej i również całkiem ciekawie brzmi - jutub pokazał, że nawet lepiej od TT. No i przede wszystkim ma pętlę efektów, fajne kombinowanie z lampkami końcówki i płynną regulację mocy.
3. Egnater rebel 30 - ponoć to samo co wyżej, ale 2 kanały i reverb, jednak chyba troche ponad mój budżet. - chociaż jeżeli jest warty tej kasy, to mogę dozbierać.
4. Blackstar ht-5 - 2 kanały i pętla, więc jeżeli chodzi o praktyczność to chyba najlepsze wyjście, jednak 5w to chyba trochę mało? Grał będę jak na razie teoretycznie w domu, ale raz na jakiś czas ze znajomymi będę chciał coś zagrać i nie wiem, cz nie zabraknie mocy w połączeniu z 60w paczką 112.
5. Jet city 20H - pocejście podobne jak do TT - brak pętli.
6. Koch Studiotone - sytuacja podobna do Rebela 30 - 2 kanały, pętla, reverb i fajne jutubowe brzmienie. Koszt też całkiem wysoki i ie wiem czy warty takiej kasy.
7. Jeszcze ostatecznie bogner alchemist. Co prawda średnio spełnia założenia (mały i lekki nie jest), ale moc nie za wielka, i wbudowany delay + reverb.
Ogrywał ktoś może któregoś z ww headów?