"Before the flood" (bodaj "Czy czeka nas koniec?") - nowy dokument DiCaprio. Bardzo ładny, tak lekkostrawny, jak się tylko da, ale dla mnie też trochę... nieświeży? Oglądałem/czytałem już wiele dokumentów nt. "globalnego ocieplenia" czy jak tam zwał niszczenie środowiska przez człowieka na skalę, która kształtuje klimat zdecydowanie na naszą czy innych organizmów niekorzyść i przez sporą część filmu czułem, jakby ktoś mnie klepał po głowie i utwierdzał w tym, co i tak wiem. W skrócie - środowisko naukowe jest zgodne, mafia paliwowa sieje ferment, kraje rozwijające się mają źle.
Problemem dla mnie jest też to, jak płytko wgłębia się w tematykę problemu - z jednej strony nie taki jest jego cel, to młotek stworzony na walkę z durnym denializmem. Z drugiej - z chęcią usłyszałbym rozważenie krytyki imperatywu technologicznego, przykłady rozwiązań dla krajów rozwijających się czy ukazanie ich perspektywy inaczej niż "my mamy przerąbane w bardziej krótkoterminowej perspektywie, to straszne USA truje świat i to oni powinni dawać przykład".
Puściłem film rodzinie, która raczej żyje gdzieś obok całej "debaty" i tam rzeczywiście zobaczyłem pozytywne skutki. Pytanie brzmi: jaka jest szansa, że ten konkretny film trafi do ludzi, do których nie trafiło gro poprzednich filmów dokumentalnych o tej tematyce? Nieduża. A ten film nie jest tyle lepszy od podobnie zorientowanych, by np. puścili go w telewizji publicznej, gdy tamte ignorowano.
Czy polecam? Tak. Bardzo. Każdemu. 10/10 i w ogóle, jak ktoś się zastanawia.
Czy to dobry film? Tak, dobrze zrealizowany, jednak dla "zorientowanych" nudnawy, jak zwykle w przypadku filmów, które są mocne przekazem, nie formą. Średnie 7/10 tak uczciwiej
