Wiesz - też czasy pionierów, wynalazców, bogacących się nagle dzięki śmiałości, odwadze.
Jestem może krótkowzroczny, ale nie widzę żadnego praktycznego zastosowania dla tych skafandrów (na upartego - jednostki specjalne, tylko po co?). Tego francuskiego idiotę już prędzej rozumiem, bo miał ideę fixe, polegającą na opatentowaniu ubrania, które ratowałoby życie podczas przypadkowego upadku z dachu. Zawsze jakieś punkty do ogólnego postępu cywilizacji.
Zastanawiałem się zawsze, czy ten kolo robił wcześniej jakiekolwiek testy?...
Ponieważ mnie zaintrygował również, zrobiłem resercz. Robił testy z manekinami na chacie i dostał w końcu pozwolenie na testy z Wieży Eiifla. Jednak ku ogromnemu zaskoczeniu wszystkich, zamiast manekinów - skoczył we własnej osobie, choć go błagali, żeby jednak może nie. Przy sporym tłumie gapiów, w zupełnej ciszy wyjebał bezwładnie z 60 metrów o zamarzniętą glebę Pól Marsowych, co widać doskonale na filmie.
A tu kolo, który ma u mnie propsy, bo jednym skokiem - w przeciwieństwie do poprzednich przypadków - posunął badania nad podbojem kosmosu o kilka lat. Kapitan Joe Kittinger kopsnął się z 31km, czyli w praktyce - z kosmosu ze spadochronem - pobijając przy okazji kilka rekordów, m.in. prędkości swobodnego opadania (988 km/h) przekraczając tym samym barierę dźwięku. Hałtkoł.