Autor Wątek: Kącik humoru wujka purpla ;-) [jeden dowcip w poście!]  (Przeczytany 660255 razy)

Offline theremin

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 865
  • wyindywidualizowany z rozentuzjazmowanego tłumu
II Wojna Światowa. Rosyjskie sołdaty bezczeszczą niemiecki cmentarz. Skaczą sobie po nagrobkach, czytając przy okazji kto tam leży:
- Albert Hess
- Bruno Schwarz
- Herman Guttman
- Edward von Klinkerhoffen
- Achtung Minen...

Jakie rosyjskie? To nasi byli:



Spoiler
« Ostatnia zmiana: 22 Wrz, 2016, 23:24:49 wysłana przez theremin »
4string

Offline Pronounce

  • Pr0
  • Wiadomości: 664
Jak się pisze postkomunizm?

Spoiler

Offline Mat

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 585
  • Join the Dark Side and get a free cookie!
Ile trwa weekend w patologicznej rodzinie?

Spoiler

Offline Pronounce

  • Pr0
  • Wiadomości: 664
Jak czyścić odzież patriotyczną?
Spoiler

Offline majkelk

  • Pr0
  • Wiadomości: 807
  • Teksty są osobiste
Przychodzi feministka do lekarza
-Panie doktorze mam raka.
-Twoje ciało, twoja sprawa. NASTĘPNY !!!
"Raz na wozie, raz chuj ci w dupę..."

https://www.facebook.com/elinband/

Offline blendamed

  • Gaduła
  • Wiadomości: 399
Zasłyszany wczoraj przy browarze, za różnice od oryginału nie odpowiadam :D Nie wiem czy brak gestykulacji i intonacji tego nie spierdoli ale no, PDK :D

Pani w szkole zorganizowała dzieciakom akcję "przynieś zwierzątko do szkoły". No to bierze po kolei uczniów i się pyta co tam ciekawego przyniosą
-No Małgosiu, jakie zwierzątko nam jutro przyniesiesz?
-Kotka psepani.
-Kotka? Super, a Ty Jacku, jakiego zwierzaka nam jutro zaprezentujesz?
-Pieska psepani.
-Super, a Ty Jasiu?
-Ja przyniosę sowę.
-...sowę? Hm, no dobra, zobaczymy.
Na następny dzień dzieciaki przychodzą do szkoły ze swoimi zwierzątkami. Wszyscy zasiadają w ławkach tylko Jasia nie wiedzieć czemu nie ma. Nauczycielka zaczyna lekcję i wywołuje po kolei uczniów by zaprezentowali swoje pociechy.
-No Małgosiu, pokaż co przyniosłaś.
-Kotka psepani! Prosę jaki kotek
-Śliczny! Jacku, jak się wabi Twój piesek?
-Azor psepani!
-Ślicznie! No dobra, a gdzie jest Jasio?
Jasio nagle wjeżdża do sali ze swoim dziadkiem na wózku inwalidzkim. Pani zszokowana się pyta:
-Jasiu! Miałeś nam przywieźć sowę a nie swojego dziadka!
-No i przywiozłem! Pani patrzy.
Jasio pyta się dziadka:
-Dziadku, a ile Ty w życiu dupeczek przeruchałeś?
Na co dziadek
-HO HO HOOOO

Offline Johnny

  • Pr0
  • Wiadomości: 971
  • Miszcz onelinerów
    • Robur
Sowy nie robią HO HO HOOOO
Jazz, Lounge, Downtempo

Offline Pronounce

  • Pr0
  • Wiadomości: 664
Oj tam, to jeden z tych dowcipów, które najlepiej wypadają opowiedziane po kilku piwach/kolejkach przez dobrego mówcę.

Offline blendamed

  • Gaduła
  • Wiadomości: 399

Offline wuj Bat

  • Pr0
  • Wiadomości: 8 761
Kiedyś wspominałem, że miałem kolegę, który zaraz po czyimś dowcipie zaczynał opowiadać ten sam, jeszcze raz ;). Ale on faktycznie umiał, skubany.
Paczki z głów!

Offline Ghost_of_Cain

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 300
@Johnny ta akurat tak robi :D

Zjebałeś, przecież wszyscy wiedzą, że dziadek powiedział wtedy "U-HU-HUUUUU!" :D

@Johny - nic nie mów.

Offline blendamed

  • Gaduła
  • Wiadomości: 399

Offline wrobelsparrow

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 749
  • "Where can you go from there? Where?"
- Przypomnij mi wnusiu, jak się nazywa ten sympatyczny Żyd, co ja przez niego rozum tracę?
- Alzheimer, babciu.

Offline Johnny

  • Pr0
  • Wiadomości: 971
  • Miszcz onelinerów
    • Robur
Jak prawidłowo siedzieć w pracy?

Spoiler
Jazz, Lounge, Downtempo

Offline Mat

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 585
  • Join the Dark Side and get a free cookie!
Na stacji benzynowej Polak zaczepia Niemca celem złapania stopa:
- Przepraszam, podwiezie Pan mnie i kolegę do Berlina?
- Was?
- Tak, mnie i kolegę.

Offline Zorro

  • Prawie użytkownik
  • Wiadomości: 30
  • Lose Balance
- Przypomnij mi wnusiu, jak się nazywa ten sympatyczny Żyd, co ja przez niego rozum tracę?
- Alzheimer, babciu.

Wersja alternatywna:

- Przypomnij mi wnusiu, jak się nazywa ten Niemiec, który mi wszystko chowa?
- Alzheimer, babciu.

Offline theremin

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 865
  • wyindywidualizowany z rozentuzjazmowanego tłumu
Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz zapowiedział budowę polsko-ukraińskiego śmigłowca.
Spoiler

Offline Mat

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 585
  • Join the Dark Side and get a free cookie!
Jesień ledwo się zaczęła, a moja żona już zbiera liście. Za brak obiadu, za syf w mieszkaniu za ciągłe marudzenie…

Offline theremin

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 865
  • wyindywidualizowany z rozentuzjazmowanego tłumu
 Kierownik marketingu z firmy produkującej wazelinę robił ankietę przez telefon.
Dzwoni więc do ludzi i zadaje im różne pytania. Aż raz dodzwonił się do jakiejś babki i pyta:
- Do czego w domu wykorzystuje Pani wazelinę?
- Och, do wielu rzeczy... - odpowiada kobieta - ...na przykład do skaleczeń, suchej skóry, spierzchniętych warg i seksu.
 Przez moment na łączach zapanowała cisza po czym odzywa się ankieterł:
- Uhm, w jaki sposób wykorzystuje ją Pani do seksu, jeśli mógłbym wiedzieć?
- To proste - mówi kobieta - smarujemy nią klamkę, żeby dzieci do sypialni nie właziły...
4string

Offline Mat

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 585
  • Join the Dark Side and get a free cookie!
Bardzo pobożny człowiek co niedziele chodząc do kościoła rzucał 10zł żebrakowi.
Pewnego razu rzuca tylko 5zł. Żebrak na to:
- Co się stało? Dlaczego tylko piątka? Stracił pan pracę?
- Nie, wysłałem syna na studia.
- No, wszystko fanie, ale dlaczego moim kosztem?

Offline lwronk

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 428
  • Who said you need to buy a guitar?
    • Avernus Guitars
Był sobie pewien niezwykle bogaty a przy tym ekscentryczny milioner.
Osiągnął w życiu wszystko. Wreszcie, przeszedłszy na emeryturę, postanowił
zrealizować największe marzenie swojego życia - wybrać się w podróż dookoła
świata wierną kopią średniowiecznego żaglowca.

Wszystko w tej podróży miało być tak, jak było w średniowieczu. Żaglowiec
musiał być zrobiony dokładnie tak samo, przy użyciu tych samych materiałów,
narzędzi i technologii
, jak kiedyś. Na pokładzie nie mogło być żadnych
innych urządzeń, jak tylko te znane w średniowieczu. Zapasy żywności
przygotowano w ten sam sposób. Załoga była ubrana w repliki
średniowiecznych ubrań. Sam milioner, pasjonat żeglarstwa, miał zostać
kapitanem.

Nie było łatwo zrealizować ten plan. Samo zbudowanie wiernej kopii żaglowca
okazało się niezwykle skomplikowanym przedsięwzięciem. Wybudowano
średniowieczną stocznię. Zatrudniono z całego świata najlepszych
szkutników, którzy mieli pojęcie o budowie
średniowiecznych statków.
Niektóre technologie trzeba było odtworzyć. Płótno na żagle zostało utkane
specjalnie na potrzeby ekspedycji przy użyciu starych metod. W podobny
sposób zostały wykonane liny... itp.


Równocześnie kompletowano załogę. Na podstawie starych dokumentów ustalono,
jakie profesje czy umiejętności były przydatne na statku. Zbierano i
przeszkalano chętnych. Produkowano narzędzia.


Wreszcie wszystkie prace zostały zakończone. Ustalono datę wyjścia w morze.
Piękny żaglowiec kołysał się majestatycznie przy nabrzeżu. Na pokładzie
gorączkowo krzątała się załoga. Nawigator ostatni raz przeglądał pożółkłe
pergaminy map, polerował szkła sekstansu, sprawdzał tablice gwiazd.
Żaglomistrze sortowali setki metrów kwadratowych żagli, kontrolowali
kilometry konopnych lin. Bosman razem z cieślą dokonywali ostatniej
inspekcji kadłuba. Kuk liczył beczki z solonym mięsem. Załoga pod pokładem
rozwieszała hamaki i worki ze swoimi rzeczami.

Wtem na nabrzeżu pojawił się mały, niepozorny człowieczek, ubrany w ciemną,
długą szatę. Pod pachą trzymał niewielką, drewnianą, obitą płótnem
skrzynkę. Bez wahania skierował się na trap i zaczął wchodzić na pokład.

- A wy kto? - zapytał bosman.
- Jak to kto? - zdumiał się człowieczek - jestem ostatnim członkiem waszej
ekspedycji.
Bosman pośpiesznie wyjął listę załogi. Wyglądało na to że nikogo nie
brakuje.
- Na prawdę? A kim jesteście? Jaka wasza profesja?
- Jestem glutownikiem - wyjaśnił człowieczek - Wiem, że wasza ekspedycja
nie
ma jeszcze glutownika.
- Eeee.... glutownikiem? - spytał z głupią miną bosman.
- Właśnie! Przecież nie wypłyniecie w morze bez glutownika!
Bosman nie miał pojęcia, kim jest glutownik, ale żeby nie stracić twarzy,
postanowił się do tego nie przyznawać.
- Cóż, macie rację, dobry człowieku. Jednakowóż, decyzję o waszym
dołączeniu
do załogi podjąć musi kapitan. Może ma innego nagadanego glutownika?

Bosman pośpieszył do kajuty kapitana na rufie, zameldował się służbiście i
rzekł:
- Panie kapitanie! Melduję, że na statek zgłosił się glutownik!
- Kto? - spytał ze zdumieniem milioner?
- Glutownik, kapitanie! Nie mamy jeszcze w naszej załodze glutownika, a
przecież jutro wychodzimy w morze. Czy mam dołączyć go do załogi? A może
pan kapitan ma nagadanego innego glutownika?
Kapitan - milioner zawahał się. Nie miał pojęcia, kim jest glutownik, a
przecież przeczytał wiele dzieł traktujących o średniowiecznej żegludze.
Ale - może coś pominął? Wyglądało na to że bosman doskonale orientuje się w
temacie, a to przecież nie lada fachowiec! Skoro twierdzi, że glutownik
jest w podróży niezbędny...
- W porządku, bosmanie! Rzeczywiście, nie mieliśmy dotąd glutownika. Nie
udało mi się, eeee..., żadnego znaleźć. To bardzo rzadka profesja.
Obawiałem się płynąć w morze bez glutownika, ale nie miałem wyboru. To
szczęście, że zgłosił się do nas ten człowiek! Proszę zapewnić mu wszystko,
czego będzie potrzebował do swoich, eeee...., czynności glutowniczych.
Zresztą, sami dobrze wiecie bosmanie co robić!
- Rozkaz, kapitanie - odpowiedział bosman, zasalutował i wyszedł,
postanawiając później wyciągnąć jakoś od kapitana, czym zajmują się
glutownicy. Tymczasem, w swej kabinie kapitan wsparł głowę na rękach i
dumał, jak podejść bosmana by ten niepostrzeżenie wyjawił mu prawdę o
glutowniku...

Glutownik nie miał duzych wymagań. Polecił jedynie rozstawić na pokładzie
mały namiocik i zakazał komukolwiek wchodzenia do środka.

Podróż rozpoczęła się. Żaglowiec przecinał fale, prowadzony pewną ręką
sternika. Załoga na masztach pracowała niczym dobrze zestrojony mechanizm.
Nawigator dbał o to żeby statek nie zszedł z przewidzianego kursu.

Jedynie działania glutownika owiane były mgła tajemnicy. Co jakiś czas, z
malego namiociku dobiegały jakieś stuki, trzaski, odgłosy piłowania, jednak
efekty jego pracy nie były dostrzegalne dla reszty załogi.

Kapitan czasami próbował wyciągnąć od bosmana informacje
o tym czym zajmuje
się glutownik. Pytał:
- Powiedzcie mi, bosmanie, na jakim etapie są czynności naszego glutownika?
Czy wszystko przebiega jak trzeba?
Na co bosman odpowiadał niezmiennie:
- Wszystko jest w najlepszym porządku, kapitanie!

Z kolei bosman próbował podpytać glutownika o jego pracę, ale otrzymywał od
niego odpowiedź podobną do tej, której sam udzielał kapitanowi.

Wreszcie kapitan nieco się zniecierpliwił, i pewnego dnia spytał
glutownika:
- Dobry człowieku. Minęły już prawie dwa miesiące naszej ekspedycji. Z
niecierpliwością czekamy na efekty waszych prac glutowniczych. Kiedy
będziemy mogli je obejrzeć?
Glutownik spojrzał ze zdziwieniem na kapitana.
- Jak pan Z PEWNOŚCIĄ WIE, panie kapitanie, czekamy na bezchmurną pełnie
księżyca. Do tej pory mieliśmy dwie pełnie, niestety księżyc był zasłonięty
przez chmury. NA PEWNO orientuje się pan, ze bezchmurne niebo jest
warunkiem
wprost kluczowym dla powodzenia moich czynności.
- Ehmm, tak, oczywiście... - wymamrotał kapitan i nie rozwijał już tematu.
Jednak później tego dnia, chcą udowodnić bosmanowi że nie gorzej niż on
orientuje się w czynnościach glutowniczych, powiedział mu:
- Nie mogę się wprost doczekać, bosmanie, kiedy wreszcie będzie bezchmurna
pełnia, by obejrzeć efekty działań naszego przyjaciela glutownika.
- Eeeee... tak, panie kapitanie - powiedział bosman, utwierdzając się w
przekonaniu że o glutowniku kapitan wie wszystko.

Wreszcie nadeszła bezchmurna pełnia. Na pokładzie dało się odczuć
narastające podniecenie. Glutownik poprosił nawigatora o dokładne
wyznaczenie północy. Niestety, pod wieczór przyszły chmury i rozszalał sie
sztorm...

Wreszcie nadeszła kolejna pełnia. Tym razem chmur nie było. Cała wolna od
obowiązków załoga zgromadziła sie na pokładzie. Wzeszedł księżyc. Glutownik
poprosił kapitana, aby zmieniono kurs tak by księżyc świecił ze sterburty.
Uczyniono to. Nawigator zdjął dokładną pozycje statku i dokładnie obliczył
lokalny czas, przygotowując się do wyznaczenia północy.

Na pół godziny przed północą na pokład wyszedł glutownik ubrany w
uroczystą,
purpurową szatę. Na pokładzie postawił swą skrzynkę. Wyjął z niej małą
deszczułkę o przekroju trójkątnym, i położył ją tak by ostry koniec
trójkata sterczał ku górze. Na tej deszczułce położył w poprzek drugą,
płaską, tak że całość stanowiła coś w rodzaju huśtawki czy też dźwigni. Na
jednym z końców dzwigni połozył małą, drewnianą, pomalowaną na złoto kulkę.
W rękę trzymał misternie rzeźbioną krótką pałkę.

Wszyscy zamarli w oczekiwaniu. Powoli zbliżała się północ. Świecił księżyc.
Lekki wiatr pchał statek przed siebie.

Wreszcie nawigator dał znać, że północ nastąpi za pół minuty. Wszyscy
wstrzymali oddech. Ostatnie dziesięć sekund nawigator odliczał dźwiękiem
okrętowego dzwonu.

Kiedy nastąpiło ostatnie, dziesiąte uderzenie dzwonu, glutownik zamachnął
się trzymaną w ręku pałką i z całej siły uderzył w wolny, sterczący do góry
koniec deszczułki na której drugim końcu spoczywała kuleczka. Kuleczka
wystrzeliła do góry, błyszcząc w świetle księżyca, zatoczyła wielki łuk nad
relingiem i wpadła do wody wydając głośny dźwięk...

Spoiler

Offline majkelk

  • Pr0
  • Wiadomości: 807
  • Teksty są osobiste
Podchodzi menel do typa na ulicy i mówi:
- Panie, nie mam czym sikać... daj pan dwa złote na piwo.
"Raz na wozie, raz chuj ci w dupę..."

https://www.facebook.com/elinband/

Offline lwronk

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 428
  • Who said you need to buy a guitar?
    • Avernus Guitars
Środek Zimnej Wojny. USA, obawiając się ataku ZSRR, szkolą szpiegów, by zdobyli informacje. Kurs kończy najlepszy z najlepszych wśród najlepszych. Dzień odprawy.
- Listen! - mówi dowódca - Twoja mission jest top secret i very fuckin' important. Twoim celem jest dotrzeć do Moscow i zdobyć top secret information na temat planowanej invasion! Potem nasz łącznik we Vladivostok załatwi Ci powrót do USA. Zrozumiałeś?
- Yes, sir! Znaczy... Da, tawarisz kamandir!
Zrzucają agenta na totalnym zadupiu. Po kilku godzinach znajduje wioskę - kilka chałupek na krzyż. Myśli sobie:
- OK. Teoria teorią time for practise.
Dostrzega babulkę na ławeczce, podchodzi doń:
- Zdrastwujcie, babciu.
- Zdrastwujcie, amerikanski szpion.
- Szto?
- Zdrastwujcie, amerikanski szpion.
- Szto? Ja nie amerikanski szpieg, ja ruski!
- Niet, wi nie ruski, wi amerikanski szpion.
- Ja nie ruski? Nu pagadi!
Odśpiewuje babulce hymn ZSRR, Katiuszę, Kalinkę, Pust wsiegda budziet sonce.
- I szto? Ja nie ruski?
- Niet, wi amerikanski szpion.
- To patrzcie teraz!
Odtańcowuje jej kazaczoka i to tak jakby nic nie robił od dziecka, tylko nak***iał kazaczoki.
-I szto? Ja nie ruski?
- Niet, wi amerikanski szpion.
Facet myśli sobie:
- Damn it. Jak ona? Yeah, w sumie mówić, śpiewać i tańczyć każdy się nauczy. Ale tego nie da rady...
Tu wyciąga zza pazuchy pół litra. Otwiera i obala flaszkę w rekordowym tempie.
- I szto? Ja nie ruski?
- Niet, wi amerikanski szpion.
- Ale, kak wi? Gawarim kak ruski...
- Da.
- Śpiewam kak ruski...
- Da.
- Tańczę kak ruski...
- Da.
- Nawet piję kak ruski!
- Da.
- To kak wi poznali, ze ja amerikanski szpion?
- Widzisz, u nas w Sajuzie czornych niet.

Offline majkelk

  • Pr0
  • Wiadomości: 807
  • Teksty są osobiste
Było kilka stron temu :P
"Raz na wozie, raz chuj ci w dupę..."

https://www.facebook.com/elinband/

Offline lwronk

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 428
  • Who said you need to buy a guitar?
    • Avernus Guitars
Było kilka stron temu :P

A możliwe, dużo tego ;)