Jak ktoś już wcześniej słusznie zauważył - wyrażenia: custom shop, boutique, vintage, handmade, limited edition itp są nagminnie nadużywane przez ludzi, którzy chyba nie rozumieją ich sensu. Na miłość boską! Custom shop zawsze znaczyło tyle, że lutnik (tzn. żywy CZŁOWIEK!) mi zrobi instrument z czego chcę i jaki chcę, pod warunkiem, że mam na to kaskę, ciaćki, szmal, sałatę, flotę, kesz, peeleny, kapuchę, hajs lub złoto w sztabkach. To, co oficjalnie oferuje Mayo, to po prostu dość uboga liczba opcji, a nie żaden custom. Co to za kurwa custom, skoro pierwszy lepszy 16-letni szarpidrut, co dostał kasę od babci na bierzmowanie (albo obrzezanie? - zawsze mi się te gusła pierdolą) może mieć identyczny instrument co ja?
pozdro