Nie zazdroszczę... ale nie sprawdziłeś wcześniej jakoś dokładniej? W końcu ładnych parę groszy to to jest warte.
Natomiast co mnie wkurwia? Będzie nieco dłużej... Moja
dostała zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. I teraz po kolei:
1. musiała się udać do głównej siedziby agencji pośredniczącej, która jest w Bielsku-Białej. Chuj z tym, że mają filię 5 minut drogi od nas, trzeba jechać 75km w jedną stronę. No ale ok...
2. jeśli ktoś nie jechał nigdy drogą na Bielsko, to wygląda tak: krzyżówka ze światłami o fhuj długich cyklach, bo z jednej (jednej!) strony dochodzi jakaś obsrana boczna wiejska dróżka. 3 minuty jazdy. I skrzyżowanie, bo tym razem w lesie jest wyjazd z jakiś domków. I 3 minuty jazdy. I tak kurwa w kółko, 75km = 1h40min.
3. po dojeździe na miejsce - NIKT z samej firmy się nie zjawił na rozmowie, bo po jaką pizdę. A nie wspomniałem, że agencja której to dali zajmuje się naborem na operatorów maszyn, czy inne sprzątaczki. I nikt tam nie miał bladego pojęcia o stanowisku na jakie aplikowała Moja
(metrologia, kalibracja, analiza jakościowa i inne takie), ograniczyli się tylko do bezrozumnego zaznaczenia paru krateczek w jakiejś ankietce. Skoro już kadry w jakiejś firmie są za głupie, żeby samemu przeprowadzić rekrutację, to niechże zatrudnią agencje które zajmują się konkretnie takimi stanowiskami, bo takowe istnieją. Do tego
4. na pytania odnoście konkretów jakie zadała Moja
uzyskała odpowiedzi: nie wiem, nie wiem, nie wiem... A w ogóle to i tak cała dyskusja była po chuj, bo okazało się, że decyzję podejmie jakiś "derektorek" który jest Włochem, siedzi na stałe we Włoszech, i zrobi to na podstawie w/w wypełnionej ankietki i CV po ynglyszowemu. Więc ostatecznie
5. to na co strawiliśmy w sumie >5 godzin (dojazd, czekanie, rozmowa, powrót) + benzynę, można było załatwić w trakcie jednej rozmowy telefonicznej, w ciągu 20 minut i za darmo.
Nie wiem nawet, czy to jest fffffuuuu, facepalm czy co...