Okazuje się, że jebani millenialsi to było dopiero śniadanko. Nadchodzi Pokolenie Z, bym nazwał "money for nothing". Właśnie zjebałem syna mojego szefa (za tegoż pozwoleniem), bo przyszedł na zakład niby zarobić na wakacje, ale pierwszego dnia wyszedł po 30 minutach bo miał migrenę (okazało się, że nie spał całą noc, bo... grał w grę przed pierwszym dniem w pracy), wczoraj wyszedł po 2h. Przyczyna nieznana. U mnie wszyscy na urlopach i miał pomagać.
Wygląda na to, że zjebka wszystkim pomogła - młody ruszył dupę do roboty, ze mnie zeszło ciśnienie, a szef się cieszy, że ktoś zagonił mu chłopaka do roboty.