No zdecydowanie powinno się brać dochód gospodarstwa domowego jako całość - obie osoby w związku powinny zarabiać, bo inaczej jest niemal z automatu przemoc ekonomiczna przez sam fakt, że jedna ze stron nie odkłada na emeryturę.
W Stanach złote czasy dla klasy średniej zapewnił właśnie New Deal (zainicjowany swoją drogą przez konserwatystę, Hoovera), podobnie w krajach skandynawkich czy niemal wszędzie indziej wiązało się to z inteligentnie przeprowadzoną interwencją gospodarczą. W Polsce i tak już jest poprawa dzięki 500+, każdy kto próbował robić zakupy przed świetami mógł zobaczyć, ilu ludzi się rzuciło na sklepy i ile brali. Ale neokapitalizm nauczył polityków, że łatwiej jest napieprzać w chochoła lewactwa i socjalizmu niż proponować politykę, gdzie trzeba będzie coś robić i brać odpowiedzialność za to, co się robi. A ludzie to łykają, bo jest lekkostrawne i łatwo aplikowalne, przerzucając się wyrwanymi z kontekstu cytatami z Adama Smitha czy innych ojców liberalizmu, kiedy on sam by się złapał za głowę, gdyby to zobaczył.