W sumie jestem leniwym zjebem i nie chciało mi się robić tego NGD od miesięcy. Ale to może i lepiej bo po czasie zawsze się zauważy kilka rzeczy więcej.
Oto i ona: Ruda Pinda, czyli moje pierwsze wiosło z FR:
Schecter Sun Valley Super Shredder, produkcja już z Indonezji. No i właśnie... jak tam jakość Szekterów z Indonezji?
Otóż całkiem OK. Lakier top notch, zero baboli (BTW hapnąłem chyba ostatni egz w PL w tym finiszu, co mnie mega cieszy bo raz że cena była bardzo przyzwoita, to dwa - chciałem rudą i chuj). Fretwork ok chociaż teraz troche zaczyna być czuć krawędzie progów. Ale jako że miałem to też w pewnym customie polskiej produkcji, to hmm, lacha wyłożona. Jedyny wyczuwalny mankament to blokada siodełka minimalnie wystaje poza obrys gryfu od strony kciuka. Może skoryguję to sam, może oleję.
EMG Retroactive Hot 70. ZA-JE-BIS-TE pikapy. Siedzą mi w chuj! Fajne cleany, fajny przester. Do mięcha mam Maxony w Ibku, zresztą gram z VST więc mogę dojebać kaskadowy przester i gdzie jest teraz twój bóg?
Floyd Rose Special. No właśnie. Tu jest ciekawie bo Schecter nie używa zwykłego Speciala. Zaglądałem tu i ówdzie, czytałem to i owo i wnioski następujące: blok jest mosiężny, mikrostroiki też. Płyta pono z nierdzewki więc wypierdolone, resztę można zawsze wymienić. Jak na moje spierdolone ucho stroi po wajchowaniu, a przynajmniej stroi na tyle że w to także mam wyjebane.
Czy warto było? Powiem tak - miałem do niedawna ATX C-7, którego jakość wykonania była jednak minimalnie lepsza (dosłownie zero baboli, poza oczywiście wycierającym się na błysk lakierem). Jednak jakoś stał pod ścianą, nie chciało mi się po niego sięgać w żadnym celu innym niż nagrywanie. A Ruda? Na Rudej gram. Jak na mnie to gram na niej bardzo dużo. I chyba to się liczy najbardziej.