Jako ,że wierzę iż można dostać tani i genialnie brzmiący instrument dlatego też podążam tą drogą od wielu lat.
Owszem kwestie techniczne takich instrumentów mogą być różne i tutaj na tym polu można trafić na straszliwie zjebany egzemplarz.
W trakcie poszukiwania swoich instrumentów natrafiałem DOSŁOWNIE na dziesiątki niesymetrycznie osadzonych mostów lub gryfów. Konkretniej mówiąc struny spadały z krawędzi podstrunnic. O vibrato można w ogóle zapomnieć w tak wykonanym syfie. Kolejną porażką były podniesione progi łapiące strunę wiolinową lub wykończone tak, że raniły dłoń.
Wykonanie frezów w niektórych modelach wyglądało jak po napierdalaniu dłutem. W niektórych przypadkach dostawało się doskonale wykonany i genialnie brzmiący instrument natomiast osprzęt dawał wiele do życzenia jak właśnie w moim Jacksonie DKMG. Śruby i tuleje od Floyda momentalnie wyjebałem i osadziłem oryginały od Shaller/Floyd Rose. Reszta zmian to już mój fetysz i upodobania. Gibol dał mi satysfakcję ingerencji tylko w elektronikę i design podobnie jak moje zupełnie nowe dziecko... ...mam na myśli Fendek Roadhouse 2007. Wszystkie moje gitary to upolowane w zasadzie NEW OLD STOCK. Jackson model 2002 kupiony przez pierwszego właściciela w 2004r. Leżał na strychu w futerale około 10-12lat. Właściciel pograł na nim parę razy i ze względu na pracę stracił zainteresowanie grą. Wystawił wiosło po latach gdy potrzebował gotówki na wesele. Mam z nim kontakt do dzisiaj. Gita była wysuszona na pieprz, a podstrunnica z palisandru prawie biała :-). Gibol z roku 2007 należał do leworęcznego gościa, posiadacza 14 innych lecz leworęcznych wioseł. Pograł na Gibolu parę razy i w zasadzie trzymał go dla chęci posiadania. Zaniżył cenę sprzedaży ze względu na podmianę siodełka no to cyknąłem ją w sekundę. No i najtragiczniejsza historia dotyczy mojego nowego nabytku. Fender Roadhouse 2007 nacieszył właściciela tylko przez chwilę, ponieważ koleś fiknął w kalendarz niedługo po kupnie tego wiosła. Rodzina po wielu latach zdecydowała się na sprzedaż tej gitary. Wszystkie wiosła w zasadzie nie miały nawet śladów na progach, a mega niskie ceny pozwoliłyby na odsprzedaż za o wiele większe pieniądze jeżeli instrumenty okazały by się brzmieniowymi podestami lub mozajkami. W między czasie upolowałem wiele innych instrumentów, które opierdalałem z prędkością światła, ponieważ brzmieniowo można było porównać to do rąbania szafy siekierą.
Jako,że jeszcze nigdy nie zdarzyło się by zaspokoił mnie stockowy instrument to nawet na mojego Fendka przysszedł czas.
Stockowe Texas Special lecą pod młotek, ponieważ nie słyszałem lepszych pickupów niz Custom Shop 69 i właśnie takie załadowałem na pierwszy strzał w nadchodzących zmianach.
Nowy osprzęt został już kupiony i leci do mnie z różnych stron świata.
Cyknę update jak wszystko porobię i skończę to wiosło