Ja chciałbym dodać do dyskusji swoje spostrzeżenia. Nie interesuje mnie kto co robi i nie zamierzam się z nikim spierać, bo gusty i uszy są różne. Przez prawie 23 lata mojego grania na gitarze przeszedłem drogę analog->cyfra->lampa->lampa z cyfrą->cyfra->komputer/iPad->lampa+kostki.
Najlepiej gada coś co jest proste i analogowe. Dla mnie.
Posiadałem PODa wiele lat. Ukręcenie sensownego brzmienia zajmowało w chuj czasu. Potem jeszcze editing i editing i kurwa zmęczenie ucha. Na następny dzień stwierdzałem, że syfem jest to, co ukręciłem i było akceptowalne dzień wcześniej. I tak w kółko.
Sprzęt powinien być prosty. Albo dobrze gada, albo wypad.
Od dwóch lat mam THR10x i uwielbiam go. Dynamikę ma jak rozkręcona lampa, tylko jest cichy. 99% czasu używam Brown II, bo można na nim ukręcić EVH, Metę, Drim Sfeter i nawet szatany. Da się zrobić druciaka do dżętu. Bardzo dużo zależy od ustawienia gały Master i Midyl.
THR gra i brzmi po prostu dobrze. Nie tracę czasu na kręcenia gałami i modyfikację pierdyliona parametrów. Ustawiam 5150, delay i pogłos (a te w thr są zajebiste) i tyle. Głębsza edycja sekcji fx jest przez usb i jest stworzona dla takich matołów jak ja. Na chuj 60 wzmaków, skoro większość jest nieprzydatna?