Jako szanujący się użytkownik sevenstring.pl musiałem w końcu zaopatrzyć się w telecastera (już kiedyś jednego miałem, ale był oszukany, bo na dwóch humbuckerach). Gitarę mam już dość długo, ale musiałem ją doprowadzić do porządku, co mi trochę zajęło.
Udało mi się wyrwać w bardzo dobrej cenie egzemplarz w bardzo niedobrym stanie. Numer seryjny wskazuje na lata produkcji 95-96 (Meksyk). Gitara była chyba użytkowana i trzymana w piwnicy - czarne struny, brud zalegający przy progach, mocne obicia lakieru, zaśniedziały osprzęt. Widziałem w niej jednak potencjał, a korzystna cena, która w zasadzie była kluczowa, przekonała mnie ostatecznie.
Gitarę od razu rozłożyłem na czynniki pierwsze, osprzęt wsadziłem do nafty, gryf i korpus wyczyściłem. Zdecydowałem się zdjąć lakier z gryfu, bo na podstrunnicy brud dostał się pod niego, a od spodu gryfu wgniecenia były nieprzyjemnie wyczuwalne pod palcami. Po zdjęciu lakieru położyłem wosk i olej. Większe obicia lakieru na korpusie zamaskowałem lakierem.
Osprzęt po wyczyszczeniu był w dobrym stanie, zdecydowałem się tylko na wymianę siodełek, bo były mocno zaśniedziałe i miały wyrobione śrubki. Wsadziłem String Savery Graphtecha (które mają nieco większy rozstaw niż oryginalne barrelle fendera, w związku z czym mam zamiar je odrobinę przyszlifować).
Elektronikę polutowałem, potencjometr tone zmieniłem na połączenie spin-a-split do mostkowego SD Little '59 (czyli płynna regulacja przejścia z dwóch cewek do jednej, gorąco polecam).
Ostatecznie udało mi się ją doprowadzić do stanu vintage zamiast damage, gryf stał się przyjemniejszy, a płynne odłączanie cewki w mini HB to przydatny bajer.
Foty:
|
Detale |