Nadrabiam tytuły z dzieciństwa, które swego czasu pożarły mnóstwo mego czasu, a jednak ich nigdy dotąd nie ukończyłem.
Przed chwilą nadrobiłem do końca:
Alundra 2 - zajebista gra. Trochę dziecinna, ale z odpowiednim podejściem i tak jest świetna. Tylko fani pierwszej "części" wieszają na niej psy, bo ponoć nie ma nic wspólnego z jedynką (nie grałem), fabularnie coś zupełnie odrębnego i prowadzone w zupełnie innym duchu (gra dla dzieci al'a Zelda, a nie poważny głęboki jrpg), nawet gatunek inny (bo ze zwykłego jrpg mamy zeldowaty action-jrpg).
Jak już mówiłem, trochę zeldowata, kolorowa, wyraźnie skierowana do młodszego odbiorcy (co wcale nie musi być wadą - kwestia podejścia i przymrużenia oka na pewne rzeczy

), pełna różnych łamigłówek zręcznościówka. Jak ktoś lubi takie gry to IMO warto. Ja raczej w tym podgatunku nie siedzę, ale i tak dla mnie jako odskocznia od poważnych jrpg spełnia rolę bdb

Ale niestety bez gamefaqsów i emulatorowych czitów się nie obyło, bo inaczej jeszcze pół roku bym ją przechodził i/lub nie zdobył wielu nadobowiązkowych rzeczy... albo tak jak zawsze podczas ich zdobywania znudził się na tyle, że znowu porzuciłbym grę. I trochę pad mi już chyba nawala, albo ze mną coś się stało, bo pamiętam jakie cuda z łatwością kiedyś w tej grze robiłem, a teraz z najprostszymi rzeczami miałem kłopoty.
Nie mniej grało się bardzo przyjemnie
