Widzę, że zacytowaliście mię milion razy więc jeszcze dorzucę coś od siebie
Zaczęliśmy od Ekhlundh'a, pojawił się Sfogli (w przypadku którego zgadzam się stuprocentowo z Commeliną) i tam jakiś jeszcze wymiatacz ALE IMO nie można ich stawiać obok Scofielda, Wesa, Passa czy, nie daj bóg, Reinhardta albo Lagrene'a. Dlaczego? Bo to są ZUPEŁNIE inni gitarzyści - Sfogliego i innych bardziej odbieram w kategorii Shred/dużo dźwięków po dwóch skalach a w/w Scofielda czy Lagrene'a w kategorii melodia/świadomość grania. I nie odbierzcie mnie teraz źle, ale wątpię, że kiedy wyłączy się podkład u Sfogliego to będziecie wiedzieli jaki on akord ogrywa, do jakiego akordu prowadzi. A w przypadku Sco - wyłączysz podkład i NADAL słyszysz że on ogrywa Fmaj7/9no3 i przechodzi z tego do Am6 czy jakiegoś innego gówna.
Nie mówię, że Sfogliego nie lubię, bo czasem coś mu się tam ładnego uda zagrać ale już bardziej wolę tą świadomość, że sobie powyłączam podkłady i nadal słyszę akordy, czy tą skalą buduje napięcie, czy wpadł na jakiś popierdolony pomysł wrzucenia substytutu Cdur.
A w związku z powyższym - Ekhlundh używa tak wspaniale posranych skal + komponuje w swój, poryty sposób że z miejsca wiem, że to jest on. A nie kopia X czy Y.
O.