Autor Wątek: Teksty kultowe z filmów i książek  (Przeczytany 5170 razy)

Offline Yony

  • Predator
  • Administrator
  • Wiadomości: 1 842
  • I tak stroję najniżej!!!
Teksty kultowe z filmów i książek
« 26 Wrz, 2008, 10:20:35 »
Kiedyś założyłem taki temat ale zniknął. Ale nie mogę się powtrzymać. O to wywiad z wesołymi marines z kompanii Alfa, 105 pułku.

Chuj mnie obchodzi to, co napiszesz.
I tak będzie tam pełno tego liberalnego gówna.
Tylko co ja mam zrobić z tymi wszystkimi pierdołami, o których ciągle gadacie?
Uważasz mnie za rasistowskiego, chorego psychicznie wieśniaka?
A nie jesteś nim?
A ty nie jesteś może wojowniczym, meksykańskim rewolucjonistą?
Widzisz, dziennikarzu? Nikt z zewnątrz nas nie zrozumie. My tu kurwa jesteśmy braćmi.
I jesteśmy jebanymi samcami alfa. Musimy cały czas się sprawdzać.
Cały czas walczymy o pozycję w stadzie, koleś. Nasz cały trening, sztuki walki, zapasy...
To dla treningu, ale też na serio, żeby uzyskać dominację nad skurwysynem. Również mentalną. To więzienne zasady, koleś. Szukamy każdej możliwej słabości...
Rodzina, rasa, inteligencja, wygląd... Wszystko, co masz na skurwysyna, starasz się kurwa wykorzystać. Bycie marine to nie tylko słowa. To chodzi kurwa o działania.
W domu, w cywilizacji, matoł przykleja na samochód naklejkę "chrońmy planetę",
nagle martwi się o środowisko. Nie liczy się, że nadal kurwa jeździ samochodem,
odpala komputer i gry wideo i komórkę, codziennie, napędzane elektrycznością
z energii nuklearnej, węgla i kurwa stopionego tłuszczu małych foczek.
"Nieee, mam naklejkę z delfinem, no to pewnie kurwa ratuję planetę."
Kurwa, w naszej cywilizacji marines nie liczy się, co dany skurwysyn mówi.
Liczy się tylko to, koleś, żebyś odpalił ten skurwysyński maszynowiec,
kiedy skurwysyn ci mówi, że masz odpalić ten skurwysyński maszynowiec.
Kurde, każdy w plutonie jest ostro nabuzowany.
Marines narzekają na wszystko, na jedzenie, pojebanych oficerów, brak czasu na trzepanie bojowe... Ale nigdy nie usłyszysz marine z tego plutonu narzekającego, że możemy w każdej chwili zginąć.
O nie.
Po to się zapisaliśmy.
Hura, skurwysynu.
Myślisz, że mnie kurwa obchodzi, czy jakiś pijący latte, biseksualny studencik czytający o Justinie Timberlake'u w "Rolling Stone" myśli, że jestem psycholem i rasistą? Nie, kurwa.
Oddałbym życie za każdego brata tutaj. I wiem, że każdy z nich zrobiłby dla mnie to samo.
Myślisz, że ma znaczenie, jeśli nazwę T czarnuchem?
Kurwa, kocham tego wielkiego, czarnego marine i jego piękny, wielki kutas czarnucha.
Kocham wszystkich moich nieczystych rasowo braci. I kocham ten pojebany, rasistowski owoc kazirodztwa z zadupia. Nie wiem czemu, koleś, ale tak jest.
Bo jestem ładny i golę jaja. Chcesz dotknąć, dziennikarzu?
Nie, dzięki.
Słuchaj, wstąpiłem do oddziałów Marine 10 dni po tym, jak skończyłem szkołę średnią.
Chodziłem do szkoły z bogatymi dzieciakami z St. Tammany's Parish, ale my żyliśmy w małym mieszkaniu. Moja mama pracowała, ja w wakacje kopałem fundamenty, w weekendy byłem pomywaczem w pizzerii D'Angela. Urabiałem się po łokcie.
Stałem się marine rekonesansowym od 19. roku życia.
Jestem twardy jak skurwysyn.
Ja to wiem, moi bracia w plutonie to wiedzą, więc pierdolcie się wszyscy.
Pisarzyno wojenny, właśnie mi kurwa naplułeś na podstawkę, koleś.
Gdzie?
Tutaj. Widzisz tę kupę wysuszonego wielbłądziego gnoju? To jest kurwa moja poduszka, koleś. A ty na nią naplułeś, matole. Obrzydliwy, biały chłoptaś z ciebie.
Przepraszam.

Offline Tadeo

  • Pr0
  • Wiadomości: 625
  • Sie gra sie ma
    • Fraktale
Nie wiem, kto z was widział Sin City, ale moim zdaniem to jest dialog, dla którego warto było na ten film pójść. :)

Rozmowa dwóch pseudointeligentów:

      Klump: Jest pewną surowością z mojej strony skomentować z zaakcentowaną dysaprobatą, Pana pochopną impulsywność w doborze i przywłaszczeniu tak przyciągającego wzrok i niepraktycznego auta, Panie Shlubb.
      Shlubb: Choć może pan zaprotestować, panie Klump, pomimo to musi pan jednak przyznać falliczy charakter rzeczonej wydajności Ferrari. Silnik o Cyklopiej mocy dudni pod maską tego stalowego ogiera.
      Klump: Niemające związku z naszą misją jest następujące zapytanie, które teraz panu przedłożę. Gdzieżże w tym najbardziej opływowym i bezbagażnikowym ze środków transportu - choć ironicznie-inspirującym - gdzieżże mamy zdeponować nasz niedawno zmarły ładunek?
      Shlubb: Warta uznania uwaga.
      Klump: Starannie wyklarowana.
      Shlubb: Mogę wyrazić jedynie zakłopotanie, które graniczy z zaniepokojeniem.

Offline dom?n

  • tytuł srytuł
  • Pr0
  • Wiadomości: 1 998
  • volvoRWD.pl
    • Robię grafiki
- Więc to są słynne tajne runy krasnoludów? Co głosi ten napis?
- "Na pohybel skurwysynom!"

(Sapkowski, ktorastam księga Wiedźmina).

Monty Python live at Hollywood Bowl '82:

Montypythonowcy siedzą dookoła stolika, w studiu telewizyjnym zaaranżowanym na elegancki salon. Zaczynają się wspomnienia...
- Wyśmienite, prawda?
- Racja.
- To na pewno jest Chateau’de Chasselas, prawda?
- Masz rację, Obadiah.
- 30 lat temu nie przyszłoby nam do głowy,że będziemy tu siedzieć, sącząc Chateau de Chaselet, prawda?
- Racja, racja.
- Wtedy byliśmy zadowoleni ze zwykłej filiżanki herbaty.
- Tak i to zimnej herbaty!
- Racja!
- Bez mleka i cukru!
- I bez herbaty!
- I w utłuczonej filiżance.
- My w życiu nie mieliśmy filiżanki! Zawsze piliśmy ze  zrolowanej gazety!
- A my mogliśmy tylko wysączać wilgoć ze zmoczonej szmaty.
- Ale byliśmy wtedy szczęśliwi, pomimo tego, że byliśmy biedni.
- Ponieważ byliśmy biedni! Racja!
- Mój tata zwykł mawiać: "Pieniądze szczęścia nie dają, synu!"
- Miał rację! Racja!
- Byłem wtedy szczęśliwszy, chociaż nie miałem grosza!
- Mieszkaliśmy w starym, zawalającym się domu, z dziurawym dachem.
- Dom! Mieliście szczęście, że posiadaliście własny dom! My mieszkaliśmy w jednym pokoju, w 26 osób, bez mebli, z oberwaną połową podłogi, siedzieliśmy wszyscy, w jednym kącie, trzymając się, w strachu przed upadkiem.
- To szczęście mieć własny pokój! My mieszkaliśmy na korytarzu!
- My marzyliśmy o własnym korytarzu! To byłby dla nas pałac! My żyliśmy w starej beczce na wysypisku śmieci. Każdego ranka budziliśmy się, gdy zrzucano na nas transport zepsutych ryb!
- Dom...! Kiedy powiedziałem, że to był dom miałem na myśli dziurę w ziemi, przykrytą brezentem, ale dla nas to był dom!
- A my zostaliśmy eksmitowani z naszej dziury w ziemi. Musieliśmy zamieszkać w jeziorze!
- Mieliście szczęście, że mogliście mieszkać w jeziorze!
- Wszystkich 150 z nas musiało mieszkać w pudełku po butach, na środku ulicy!
- W tekturowym pudle?
- No jasne!
- Mieliście szczęście!
- My przez trzy miesiące mieszkaliśmy zawinięci w gazetę w rurze kanalizacyjnej! Każdego ranka wstawaliśmy o szóstej, czyściliśmy gazetę, szliśmy pracować do młyna przez 14 godzin, za 6 pensów tygodniowo, 7 dni w tygodniu, a kiedy wracaliśmy do domu, tata zaganiał nas pasem do łóżka!
- Luksus!
- My każdego ranka budziliśmy się o trzeciej, sprzątaliśmy jezioro, zjadaliśmy garść gotowanych pędraków, pracowaliśmy 20 godzin w młynie za 2 pensy miesięcznie, wracaliśmy do domu, a tata bił nas w głowę i kark utłuczoną butelką, jeśli mieliśmy szczęście!
- Nam to było ciężko!
- Wstawaliśmy z naszego pudełka w środku nocy i wylizywaliśmy ulicę do czysta! Jedliśmy pół garści zamrożonych na kość pędraków, pracowaliśmy w młynie przez 24 godziny za jednego pensa na sześć lat, a kiedy wracaliśmy do domu, tata przekrajał nas na pół nożem do chleba!
- Dobra! Ja musiałem wstawać o 10 wieczorem, pół godziny wcześniej niż poszedłem spać, zjadałem porcję zimnej trutki na szczury, pracowałem 29 godzin w młynie i płaciłem właścicielowi, żeby pozwalał mi pracować. A kiedy wracaliśmy do domu, tata zabijał nas i tańczył na naszych grobach, śpiewając "Alleluja"!
- A kiedy opowiada się o tamtych czasach dzisiejszej młodzieży, to nie wierzą!
- Nie, nie wierzą!

(cytat za http://joemonster.org/ )
« Ostatnia zmiana: 26 Wrz, 2008, 11:39:59 wysłana przez dom?n »
Łe tej.

Offline headcharge

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 182
    • OVKHAOS
Sapkowski rulez ;)

Offline zerodead

  • Gaduła
  • Wiadomości: 241
  • It's hard to calm the beatle inside of me
    • cinemon band madafakaz!
heh.
z gorączki też było kilka dobrych cycatów. w ogóle gorączka to dobry film...tak mi się przypomniało. dobranoc :-)

Offline sic

  • Użytkownik
  • Wiadomości: 71
no to Dzień Świra:
"chuj ci w dupie chodzi!"
;D
no job
no money
no car...
BUT I PLAY IN A BAND

Offline Tolein

  • Pr0
  • Wiadomości: 725
"Na wygnaniu w mieście łodzi, gdzie nawet bieganie psom szkodzi..."

A ja, poprzez inspirację Annus Magulo:

- To nie fizjologia, to jest nerwowe.
- Może być...
- On wcale nie ma sraczki, on ją sobie wmówił. Wyrobił sobie taki durny odruch. I teraz my musimy wyrobić w nim odruch przeciwny. Żeby on się tego sracza bał. Żeby on się mu kojarzył z czymś... bardzo nieprzyjemnym.

btw. widok tej baby potem też był konkretny... no i bezcenny las, choć to bardziej sytuacyjne było. A i sceny w windzie:
"Trzynaście lat temu, w mieszkaniu pode mną zamieszkał jakiś kretyn, zatrudniony gdzieś, podobno jako aktor, który codziennie, od przyjścia roboty, przez resztę dnia i część nocy wierci dziury w ścianach i suficie."
- Dzisiaj przychodzą do mnie koledzy z wiertłami udarowymi. Będziemy razem borować dziury!

*winda staje, drzwi otwierają się, jakiś gość stoi w drzwiach, patrzy dziwnie*
- No wsiada Pan czy nie, na co pan czeka, okrętu się pan spodziewałeś?
*gość wsiada, patrzy się nadal dziwnie, winda rusza w górę, gość to zauważa i pyta*
- Na górę jedzie?!
- A gdzie ma jechać?! W BOOK?!

mistrzowska scena w biurze:
- Panie Adasiu reżyserze, telefon do Pana!
*Adaś reżyser staje w drzwiach i widzi blond piękność w sukni z rozcięciem aż po tyłek, Maciej dłoń damy całuje. Adaś reżyser chowa się za futryną*
"Małgorzata.   O nie, nie tędy droga, jeśli się będę do niej ślinił, w powodzi, tłoku chętnych. Muszę być inny, muszę być. Twardzielem. Twardziel."
*robi groźną minę, wchodzi, idzie wolno, uśmiecha się po drodze*
- Dzień dobry. "I rozjarzam się, na mgnienie w uśmiechu z tych, co to trzeba mieć ten polor we krwi, żeby zmieścić, bez pośpiechu, pozdrowienie, mimo energicznego pośpiechu przecież."
*odbiera*
No i co ty w mordę pierdolony bambusie, co ty? W chuja lecisz ze mną, czy się z własnym kutasem na łby zamieniłeś...? To ja się właśnie, kurwa, pytam co. Że się z tym tak brandzlujesz... Więc! I załatw to dzisiaj, nie jutro i nie jeb się z tym tyle, bo się pochlastać można. No, cześć i trzymaj się ramy, to się nie posramy. Do it, bo inaczej urwę Ci ryja... *odkłada słuchawkę, nie trafia, poprawia słuchawkę, wszyscy się nań patrzą* Dziękuję.
*podchodzi do damy, całuje jej dłoń*
- Adam Miauczyński.
*dama śmieje się nieroztropnie*

zapomniałbym

- Proszę Pana. Dzień dobry, przede wszystkim.
- Dzień dobry.
- Proszę Pana. Potrzebuję do tego filmu dwa rodzaje... ee... dwóch rodzai... jak to powiedzieć, no... Fiutów!
- Fiutów..?
- No... organów.
- A, penisów męskich.
- To są i żeńskie?!
- Nie, no... Nie ma.
- No to co Pan, na prawdę?!
- Proszę mówić dalej...
- Więc, ten jeden powinien być gdzieś taki. (rysuje)
- Taki duży...?
- Nie no, rysuję tylko sposób mocowania! A jaki duży, no... Normalny, no! Ani duży, ani mały, no!
- Proszę się nie denerwować...
- Przeciętny! Nie wiem jaki jest, ile ma przeciętny penis! Ile Pan ma?!
- ..no wie pan...
- Nie mierzył Pan sobie?!
- ..nie. A Pan, mierzył?
- ..Też nie... znaczy, mierzyłem, ale nie wiem, czy to nie za mały.. jak na przeciętny!
- No.. ja też mierzyłem.
- No to..? Ile..?
- Szes...
- Cztern...
- (razem) Piętnaście centymetrów!
- No, powiedzmy.
« Ostatnia zmiana: 12 Gru, 2008, 03:19:24 wysłana przez Tolein »
And if the band you're in starts playing different tunes
I'll see you on the dark side of the moon