Autor Wątek: Mesa/Boogie - Historia  (Przeczytany 2079 razy)

Offline Pan Sinner

  • MrWhosyourdaddybitch
  • Pr0
  • Wiadomości: 1 741
  • Miałki!
    • Torg
Mesa/Boogie - Historia
« 01 Mar, 2007, 17:55:34 »
Wielokrotnie na rożnych forach i grupach dyskusyjnych spotykam się z masa rożnych opinii o marce Mesa/Boogie. Wiele osób wyraża swoje opinie na temat tych wzmacniaczy i utarło się przekonanie, ze kiedy mówimy Mesa, mamy na myśli Duala, Triple, rzadziej Triaxisa, a już w ogóle ciemnota panuje w znajomości świetnych konstrukcji tej firmy pracujących w czystej klasie A, co szczerze mówiąc kłuje mnie w mosznę...

Temat Mesy, jej cala historia jest bogata, ciekawa i przeogromna. Postanowiłem przedstawić jej zarys i przyznaje, ze im głębiej siedzę w poznawaniu jej, tym większa frajdę mi to sprawia. Jest to dla mnie także bezcenny proces edukacyjny i mam nadzieje, ze czytając ta epopeje w odcinkach, również w Was zrodzi to takie uczucia.

Zapraszam do lektury pierwszego odcinka... Przyjemności życzę ;)


Początki...

Jako początek działalności firmy można określić końcówkę lat sześćdziesiątych. W tym czasie niejaki Randall Smith (późniejszy założyciel koncernu Mesa/Boogie), wyraził chęć naprawy wzmacniacza Sunn 200, należącego do Dave'a Kessner'a - przyjaciela i gitarzysty zespołu w którym grał na perkusji, a który to wzmacniacz spalił się podczas jednego z występów. Mimo pewnych obaw gitarzysta otrzymał swój wzmacniacz z powrotem, nie tylko sprawny technicznie, ale także w bardzo krótkim odstępie czasu.

Pierwsza osoba, która wprowadziła młodego Smith'a w świat elektroniki retro, był niejaki Ernie, Kanadyjczyk pracujący dla ojca Randall'a, jednak swoistego rodzaju mentorem w tej dziedzinie był dla niego sąsiad - Stan Stillson, weteran marynarki wojennej, ówcześnie zajmujący się produkcja rożnego typu systemów, miedzy innymi panelu kontrolnego do Nautilusa, pierwszego nuklearnego okrętu podwodnego... Randall Smith spędził masę czasu w garażu zaadoptowanym na warsztat, zgłębiając wiedze z zakresu budowy wzmacniaczy i innych urządzeń z odpadów elektronicznych.

Dzień po udanej reanimacji wzmacniacza Dave'a Kessner'a, zaproponował on Randall'owi wspólne otwarcie sklepu muzycznego, w którym Dave zajmowałby się sprzedażą i obsługa klienta, a Randall, na tyłach miał zajmować się serwisem sprzętu nagłaśniającego. Sklep Prune Music znajdował się w samym epicentrum muzycznej eksplozji Zachodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych i dzięki swojej lokalizacji, oraz opinii guru wzmacniaczy jaka zdobywał sukcesywnie Randall Smith, ściągał wielkie nazwiska ówczesnej sceny, jak muzycy Grateful Dead, Big Brother, Jefferson Airplane, The Sons, Quicksilver i wielu innych...

Princeton Boogie - rok 1969


W okolicach roku 1969 Smith zmodyfikowal combo Fender Princeton Barry'ego Melton'a, muzyka Country Joe and the Fish, zmieniajac oryginalny glosnik 10" na wiekszy, 12" model firmy JBL D-120, modyfikujac dodatkowo chassis tak, by mozliwa byla instalacja wiekszego transformatora pod zmodyfikowany układ Fender Bassman. Miał być to żart i eksperyment jak dalece można się posunąć dopalając taki mały, 12W wzmacniacz? W trakcie testów zmodyfikowanego Princetona na przodach sklepu, wśród tłumu ciekawskich, pojawił się Carlos Santana, który skwitował zmodyfikowane maleństwo słowami - "Shit, that little thing really Boogies!". Tym samym zrodziła się nazwa firmy :)

Powstanie tej konstrukcji odbiło się szerokim echem w światku muzycznym, wkrótce po tym Randall Smith zaczynał odbierać telefony od takich sław jak Eric Clapton, czy George Harrison, którzy to także chcieli mieć takie wzmacniacze. Solo do Can' t You Hear Me Knocking Mick'a Taylor'a z 1971 roku, także było nagrane przy użyciu tego zmodyfikowanego maleństwa... Randall kupował nowe wzmacniacze Fender i około 300 sztuk modyfikowanych Princeton Reverb Boogie wyszło w świat, zanim koncern CBS odciął dostawy w ten rejon ;)