chelsea wolfe - pain is beautyPoprzedni krążek wgniótł mnie nieźle, ten bardziej popowy (?). Może nie do końca, ale z pewnością nie taki mroczny jak poprzednik. Polecam.
a storm of light - nations to flamesJakoś zapomniałem o tym zespole, pomimo tego że poprzedni wałkowałem wielokrotnie, podobnie jak drugi album. Tutaj jak mi się wydaje oddalili się od poniekąd doomowych naleciałości i więcej (nie lubię tego stwierdzenia) : groova. I lepiej śpiewa.
Trochę mi brakuje surowości, takiej jak w Mass z debiutu.
subrosa - more constant than the godsTrzyma poziom świetnej poprzedniej płyty, chociaż momentami trochę długo. Przeszli z 7-8 do 10-12 minutowych utworów.
pelican - forever becomingNigdy mi się nie podobał za bardzo, zawsze wydawał mi się takim post-rockowym średniakiem. Ta płytka nie zmieniła tego.
nine inch nails - hesitation marksŚredni krążek. Rzuciła mi się w uszy mała ilość gitar. Najfajniejsze w płycie chyba jest to, że momentami czuć taki jakby klimat albumów nagrywanych w latach 90-tych, poniekąd można powiedzieć że w stosunku do dwóch ostatnich albumów (nowoczesnych w brzmieniu itd. w mojej opini) zrobił krok w tył. Najbardziej podoba mi się singiel, ten do którego Lynch zrobił teledysk.
Oranssi Pazuzu- ValonieluCo za płyta
Zajebiste.