U mnie natomiast bezsprzętowo.
Chciałbym mieć kota. Ale w obecnej sytuacji mieszkaniowej i przeprowadzce w przyszłości jest niestety nie możliwe.
Nawet nie wiesz o co prosisz, i módl się, by się nie spełniło, serio.
Miałem dwa sierściuchy, jeden młodszy o rok.
Starsza miała zawsze wielkiego focha na obcych w domu, miewała humorki i w ogóle.
Biegały po blatach, zżerały wszystko.
Masło, ser, nic nie było bezpieczne.
A potem rzygały.
Starsza się pochorowała - guz. Operacja, sterylizacja...
Zaczęła lać gdzie popadnie, na czerwono nawet.
Kto sprzątał? Kto? JA!
Po jakimś czasie, tak rok, dwa... no w tym roku zeszłym co był, w wakacje, zaczęła być ospała, przestała jeść, po paru dniach nie miała sił się ruszać.
Strasznie szkoda mi kota było, to biegałem dwa razy dziennie do weta, na kroplówki, miałem nadzieję odratować.
Jak się okazało, za niemałe pieniądze kupiło się kotu jakiś miesiąc-dwa życia.
Kurna, nawet nie wiesz jak mi smutno było, gdy po wygonieniu brata do szkoły patrzę, a tu kot sztywny.
Pakowanie takiego do pudełka i wywożenie na wieś, żeby zakopać...
A ja myślałem, że mało uczuciowy jestem.
No, ale żeby nie offtopować.
Znów mam gas na Dark Terrora, zwłaszcza jak obejrzałem parę klipów z genialnym brzmieniem.
Tylko żeby to miało więcej wat...