Cała historia z usterką w moim Zacharze zaczęła się od tego, że w kwietniu tego roku udostępniłem jednemu koledze z zaprzyjaźnionej kapeli swoją paczkę. Niestety, wiadomo żeby kolega mógł podpiąć swojego head'a, musiał odpiąć od paczki mojego Zachara. I tu moja wina, zgubiła mnie moja nieuwaga, lampiaki nie mogą być odpalane, gdy nie są podłączone do kolumny. Ja zwyczajnie zapomniałem, że użyczyłem swojej paczki i bez sprawdzenia połączenia włączyłem mojego head'a, i co się stało strzeliła mi jedna lampa na końcówce mocy. Znalazłem taką samą lampę jak moja przepalona w necie i zakupiłem egzemplarz (i tu także popełniłem błąd, ponieważ jak strzeli jedna lampka to wymienia się cały komplet w tym przypadku cztery, wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem). Włożyłem nową lampę w miejsce spalonej, podłączyłem wszystko jak trzeba i włączam Zachara, czekam parę min. (żeby lampki się pogrzały). W końcu odpalam standby'a i ku mojemu zaskoczeniu z paki zaczęło wydobywać narastające "buczenie". Szybko więc wyłączyłem głowę. Myślę, co jest. Postanowiłem zaryzykować, wszystko sprawdziłem jeszcze raz, czy właściwie podpięte i ponownie powtórzyć całą operację wystartowania swojego head'a. Niestety wszystko było jak za pierwszym razem, po włączeniu standby'a narastające „buczenie”, ale tym razem wszystko nagle zgasło samo. Sfajczył się bezpiecznik. Wyjąłem go i w sklepie elektrycznym nabyłem identyczny o takiej samej specyfikacji. Niestety drugi bezpiecznik również trafił szlag. Więc oddałem wzmaka do serwisu, gdzie przebywał ponad dwa miesiące i nic. Pan powiedział, że coś jest nie tak w miejscu gdzie przełącza się kanały, z prądem wszystko jest OK, wszędzie jest taki jak powinien być. Zawiozłem, więc do następnego serwisu tym razem już do stolicy. I ten drugi pan powiedział mi to samo, co pan w pierwszym serwisie. Prąd wszędzie jest taki jak ma być i że coś nie gra przy przełączaniu kanałów.