A zatem, jak wszyscy wiemy, kostki firmy V-picks, według naocznych relacji świadków, gitarzystów, producentów i pomniejszych bóstw, mają niesamowite i niemalże nadnaturalne zdolności poprawiania brzmienia, wobec których możnaby pokusić się co najmniej o kolejny odcinek "Z Archiwum X".
A zatem:
- da się grać nimi wolno, szybko i średnio,
- są wystarczająco chude, by grać z wyczuciem, i na tyle grube, by dało się dobrze przypierdolić,
- świetnie się je trzyma,
- granie na nich sprawi, że zabrzmicie jak Lamb Of God i Joe Satriani równocześnie,
- Wasze nadgarstki zaczną trzaskać 16stki w tempie 999 bpm,
- można nimi grać na suchej gitarze bez prądu,
- nie da się jej zgubić,
- nie da się nią grać po pijaku!
- każda z nich jest wykonywana ręcznie,
- nie ma innych kostek takiej grubości,
- fajnie się kleją do palców,
- grają szybkie metalcorowe riffy,
- fajnie grają również wolniejsze riffy,
- zajebiście wchodzą w solówkach,
- pozostają z selektywnym punktowym atakiem,
- mają czytelny środek, delikatną, nieświergoczącą górkę i potężny dół,
- odmulają mahą,
- odsiarzają jesią,
- lepiej headbanguje się z nimi na koncertach,
Miejsce na przytaczanie wszystkich legend i podań na temat mitycznych mocy V-Picks jest właśnie w tym temacie!
Spoiler myślę, że chyba oczywiste jest, że temat nie ma żadnego wydźwięku czysto humorystycznego, wszystko tutaj to poważne doniesienia i świadectwa cudów pleksiglasu