Co tu dużo gadać... Włożyliśmy w to wiesło dużo czasu i masę pracy. Klejenie było dość czasochłonne i (dosłownie) bardzo ciężkie.
Lakierowanie, szlifowanie i inne prace wykończeniowe bardzo upierdliwe i to one zabrały nam najwięcej czasu(to co Jarek się nawkurwiał to jego
). To wiosło to mój debiut jeśli chodzi o rzeźbienie topów(w sumie całkiem przyjemna i spokojna robota
). Montaż niestety, nie obył się bez niespodzianek(po raz kolejny przekonaliśmy się, że szkopskim rysunkom technicznym nie można bezgranicznie ufać
). No ale sobie z tym wszystkim poradziliśmy. Lutowanie poszło nadzwyczaj sprawnie i wyszło fajnie(atomicą nie ruszy
, poza tym mało kabli i stosunkowo prosty tor sygnałowy a możliwości kontroli brzmienia(w czasie rzeczywistym ofkoz
) całkiem spore). Setup zajął kilka godzin ale był w miarę łatwy(w końcu normalny ruchomy most a nie jakieś popierdolone stałe gówna
).
Wkład pracy, dość nietypowa konstrukcja i bezkompromisowe podejście do tematu zaowocowały. Po podłączeniu wiosło wywołało uśmiech na mordach. Kurwi flażoletami jak PROsiak, stroi wykurwiście i ma do tego zajebistego strzała w ataku(zasługa klonowego gryfa i dłuższej menzury). No i ma w brzmieniu to ''coś'' czego nie mają żadne gity ze stałymi mostkami. Nic zresztą dziwnego. Most, mimo, że nie blokowany z żadnej strony chodzi jak rasowy floyd. Zabija flutterem i dajwbombami. Właśnie za tą specyficzną ''galaretę'' przy mocnym jebnięciu pokochałem ruchome mosty. Strojenie wymaga co prawda nieco innych przyzwyczajeń niż OFR(niestety trza sięgać do kluczy
i wyczuć ich działanie) ale po oswojeniu się i wyczuciu tej swoistej równowagi układu, strój wraca idealnie do pozycji wyjściowej, nawet przy mocnym wajszeniu. Wiesło całkiem wygodne. Bardzo żałuję, że nie miałem okazji pograć na nim dzień lub dwa i ponagrywać trochę próbek.