Każdy ma Mambę, mam i ja: motto przyświecało mie przy decyzji "czy zakładać?". Podobno francuski metal nie istnieje, za to hip hop ma się dobrze. Poza ogólnie znanym przykładem - mamy drugi, na który naprowadził mie Yony:
Dirge.
Nie wiem, czy nazwy nie wzięli od piosenki Dylana, ale z pewnością panowie mieli już parę lat (17) na dopracowanie brzmienia i stylu. Co do brzmienia: uwielbiam, kiedy gity są nisko, ale nie robią bdzią, tylko brzmią jak megatonowy wybuch + praca grindera do kości - aż sprawdzę na czym grają. Znam tylko ostatni wypust
Elysian Magnetic Fields (2011). Rozpoczyna go 9-minutowy Morphée Rouge. Już same echa we wstępie intryguje. Odpaliłem sobie naprawdę głośno - leci, leci, nagle: jak nie jebnie! Moja reakcja: "łooohoo hoo hoooo!
". Tak było. Polecam:
http://www.dirge.fr/