No, blond piękność (którą moja szanowna rodzicielka nazwała Lusią) przytaszczyłem sobie dziś właśnie do domu.
Póki co mało na niej grałem, bo i mało miałem czasu, aczkolwiek efekt łał wystąpił. Wykonana z jesionu, gryf z klonu, pickupy przedpoprzedni właściciel wymienił na set Rio Grande. Mostkowy singiel śmiga przezajebiście, dokładnie na taki sound się napalałem, gryfowy singiel muli na przesterach, za to robi świetny, jazzowy (chyba, z nim mi się kojaży, nie znam się na Jazzie) clean, taki... hm,
smooth. Być może będę go na coś wymieniał, jak już się odkuję finansowo, bo jest drugi a mi została dwucyfrowa liczba złotówek do końca miesiąca, i nie jest to 99
W ogóle nie wiem jak to się stało, że ja, dwuhumbowiec, czciciel Gibsona i szatana najarałem się nagle na Tele, a co dopiero to, że je kupiłem (choć gdybym nie znalazł w takim wykończeniu, cenie i z napisem 'Fender', raczej skończyłoby się na niczym, widać co Stonesi robią z człowieka
).
Co ciekawe, seria Lite Ash jest z Korei, zdeprymowało mnie to z początku, ale pogóglałem, i gdzie bym nie zajrzał, tam wszędzie anglojęzyczni rozpływali się nad wiosłami z tej serii, że to niby zjada meksykańce i sporo USAńczyków. Nie myśląc więc wiele umówiłem się ze sprzedawcą na macanie, pomacałem, stwierdziłem, że żadnych baboli wykonaniowych nie widać na pierwszy ani drugi rzut oka, wyskrobałem co tam miałem z dna skarpetki i przygarnąłem biedną blond Lusię do domu, bo tam miłości nie zaznała od zapracowanego studenta. Szkoda trochę, że nie ma oryginalnych pupów Fendera,
but then again może dać to fajną podstawę do kombinowania, porównywania.
Nie wypowiem się też, jak jego telecasterowatość ma się do tej domyślnej, ale za to postaram się strzelić jakieś gołe próbki które Wam udostępnię
PORNO:
(wsiąkło, jak naprawię modem to będzie)