W Undergroundzie grałem jakiś czas temu. Po pierwszym zespole podszedłem do akustyków i się wywiązała mała rozmowa:
-Nas proszę nagłośnić dla odmiany jakoś normalnie, wiecie... żeby było słychać gitary, stopę bo to o to chodzi w tej muzyce
-Było słychać przecież teraz wszystko!
-Nie, nie było słychać nic, było do dupy.
-Było świetnie!
-Po prostu zróbcie to tak żeby było słychać to co wcześniej mówiłem.
Wchodzę na scenę, podłączam się. Ustawiłem wzmacniacz tak żeby siebie słyszeć. Nagle w odsłuchach:
-Dobra panowie, jeżeli ten człowiek po prawej się zaraz nie ściszy to możemy tego koncertu w ogóle nie robić.
I dwa kolejne zespoły tego wieczora zostały spierdolone przez akustyków. Gorąco polecam omijanie tego klubu.