GAS na akustyka rozpoczął się już początkiem listopada. Niczego nie świadomy, ukradłem album Pride & Glory pod tym samym tytułem i zacząłem zagłebiać się w jego 14 (+ 5 bonusowych) kawałków utrzymanych w klimacie Hęwi Mętalowo Kantrowych. Gas właściwy rozpoczął się od następujących wałków:
Powyższy album zakupiłem niesiony jego zajebistością, mało tego, podpisany przez Zaczątko i spółkę dnia, któregośtam marca chyba, albo kwietnia, nie wiem nie pamiętam, w Warszawie w roku 2011.
Niedługo potem, poznałem Porcupine Tree, zaraz potem kolejny album spod ręki Zaczątka, mianowicie Book of Shadows. Poraz kolejny doświadczyłem akustycznego objawienia:
To, i jeszcze więcej, przyczyniło się do tego iż zapragnąłem posiąść gitarę akustyczną i próbować swoich sił jako bard.
Zacząłem więc mozolnie zbierać pieniążki, odmawiałem sobie prawie wszystkiego, każde pieniążki, które dostawałem, leżały będąc prawie nietykalnymi na moment gdy będą mogły być wydane na ten jakże szczytny cel. Zacząłem nawet oferować nauki gry dla początkujących, trafny pomysł, na ten moment mam 3 osoby które dają mi w sumie 50 zł tygodniowo.
Jak zwykle bywa z takimi planami, wszystko strzelił jasny chuj (tu DR neon orange 11-50 i Gibsony Brite Wires o takiejżsamej rozmiarówce + miljon kostkuf na taniestruny.pl, tu 6 metrów kabla klotz za 9 zł za metr), kasa jakimś magicznym sposobem uleciała. I czekałbym dużo dłużej, gdyby nie ten fart, że orange zadzwoniło do mnie z propozycją wciśnięcia mi nowego telefonu i przedłużenia umowy. Niewiele myśląc, wziąłem Nokię N8 bo droga. Wziąłem (znaczy Krzysiu wziął
) za 500 złotych polskich, sprzedałem za 1130, Krzysiowi oddałem pół patola, które na nokię wyłożył i tym sposobem miałem coś około 700 zł. Oczywiście nie obyło się bez jeszcze dodatkowego dofinansowania i krótkiego zbierania, i takim sposobem 1 kwietnia 2011 w Krakowskim saloniku RNR zakupiłem specjalnie na moje życzenie sprowadzoną T66DCE (przywieźli mi jeszcze T66DC bez piezo, bo w sumie piezo nie chciałem, ale ta z piezo lepiej brzmiała więc ją wybrałem). Świeżutka, jeszcze nieodpakowana z pudeła zanim nie przyszedłem po nią, z przezajebistymi strunami Elixira, drogimi w kutas, powędrowała ze mną do domu.
PORN TIME!!!!!!1 Jak dorwe dobry aparat to machnę jakieś bardziej sexy
Tu jest oczywiście miejsce na to, że wioseło się prezentuje zajebiście, foty tego nie oddają i całe to pierdolenie, które bądź co bądź jest prawdą. Ten miodowy mahoń w słońcu tak około godziny 19 jest poprostu orgazmiczny.
Rzec należy teraz parę słów o stronie manualnej wioseła. Jest to definitywnie najwygodniejsza gitara akustyczna w tej klasie cenowej jaką dane mi było macać. Takaminy około tysiąca się nie umywają. Struny chodzą mięciutko jak marzenie, kiedy jeszcze było nowiutkie, ślizgały się pod palcami znacznie uprzyjemniając granie, sprawiały wrażenie nasączonych jakimś płynem. Teraz gdy już trochę były poużywane, nie sprawiają wrażenia ''mokrych'', ale wciąż są miękkie i palce nie mają problemów z szorstkimi odcinkami. Tu naprawdę duże brawa należą się ludziom z Elixira. Zdecydowanie warto wydać te osiem dych na te struny, tak też będę robił, rzadziej, a lepiej.
Gryf nie należy do cieniutkich wyścigówek, do których sobie większość z was upodobała rączki głaskając z uwielbieniem swoje Ibaneziątka. Ma fajny, miękko zaokrąglony profil, aczkolwiek ze znaną Gibsonowską LAGą od płotu nie ma za wiele wspólnego. Coś takiego pośredniego, nieco grubsze od Slim Tappera w moim LP Prophecy, ale równie wygodne.
Wszystko funkcjonuje gładko i bez większych oporów, akcja jest stosunkowo niska i nie trzeba dociskać na miljon metrów żeby wydobyć dźwięk, a też co za tym idzie nie trzeba naciskać na gwałt, wżynając sobie struny w palce.
Osprzęcik tera będzie. Klucze trzymają strój wzorowo, wioseło przejechało do francji w bagażniku autobusu zapakowane w miękki usztywniany gigbag, po wypakowaniu było komplitli plejelbyl i in tjun. Oba siodełka są grafitowe, piezo chodzi jak ma chodzić, całkiem spoko, ale jak już bodajże Wróbel powiedział, piezo to nie to
Pewnie w jakiejś przyszłości zainwestuje w pikapa magnetycznego do otworowego. Narazie mi to niepoczebne więc nie będę się nad tym dłużej rozwodzić, jedynie powiem, że mnie cieszy przycisk mute na preampie i to jak to brzmi przepuszczone przez phase90.
No a brzmienie z dechy to jest normalnie bajka. Ta paniusia tak pięknie dzwoni, że ilekroć ją głaskam, banan szczery na twarzy pojawia mje sie. Takaminka (bez elektroniki) za 1k już wcześniej przytoczona tak pięknie nie dzwoni. To jest poprostu poezja. Najbliższa brzmieniem gita, która oferowała taką naturalność to był jakiś Martin za 2k, którego ogrywałem w składzie tak o. Lity top robi swoje, ale i też trzeba na nią uważać bo ponoć bardzo źle znosi wpływ warunków atmosferycznych, w rzeczonym krakowskim rnr właśnie wisi taki t66dc z całą sforą wilków na gryfie, które się zadomowiły w czasie zimy.
Pokusiłem się o parę próbeczek, i o ile jak powszechnie wiadomo, nie oddają tego co się w pudle rezonansowym dzieje, to myślę, że i tak jest nieźle. Gram tu raczej dość przyzwoicie, chyba raczej nie zrażę nikogo
Wlacz osadzony player soundcloud
Wlacz osadzony player soundcloud
Wlacz osadzony player soundcloud
Wlacz osadzony player soundcloud
Podsumowując: jestem zadowolony żejapierdolekurwach
uj, najlepsza proporcja cena/jakość EWA. Za taką cenę, nic tylko brać. Żadnej lepszej alternatywy nie widzę, rly. Kumpel też poszukiwał akustyka, mówiłem mu, bierz LAGa. To nieeeee, bo jemu się główka nie podoba, a bo markerów nie ma. Też tak gadałem. Ograł i wszystkie uprzedzenia zniknęły od strzała. W piątek jedzie kupić swojego T66A
Spoiler no dobra, tak naprawdę kupiłem ją na lasie