Nie wyczymię, muszę się pochwalić już dzisiaj. :E
Sprzedałem ostatnio elektryka, bo nie stać mnie już na prąd do gitary, ale żeby nie wypaść z obiegu postanowiłem sobie kupić jakiegoś niedrogiego akustyka. Na 90% byłem przekonany, że chcę Dowinę, bo już kiedyś miałem, bo fajna, bo z Czech... Ale w pewnym znanym niemieckim sklepie zobaczyłem takie coś:
I automatycznie się spociłem. Już tam grzyb, że chińska i ma swoje niedociągnięcia - gitary wyspecjalizowane zawsze zajmowały w moim złotym (czyt. małym, twardym i żółtym) serduszku szczególne miejsce. Ale akustyczny baryton, w dodatku za grosze? No kurwa, muszę!
I dobrze, że musiałem, bo gita grubo przerosła wszelkie moje oczekiwania.
Jest olbrzymia. Jest diabelnie głośna i wygodna. Jest kompletnie szalona. I brzmi jak coś, co normalnie kosztuje co najmniej 3K. No po prostu zakochałem się od pierwszego e-moll (czy co tam wypada w tej pozycji w stroju A-standard).
Wykonanie jest więcej niż przyzwoite - ot, po obniżeniu akcji (a zjechałem bardzo dużo) jedna struna zaczęła mi dzwonić na 6 progu. Znajdzie się też parę niedociągnięć w lakierowaniu, ale za sound, który jest mocny, gładki i słodki jak miód jestem w stanie wybaczyć takie drobiazgi.
BTW. jeżeli ktoś ma problemy z wypróżnieniem, to bardzo polecam fabryczny setup - 3 mm akcji po stronie basów, menzura 27,75", struny 16-70 a wszystko nastrojone do B-std. Zesrałem się nie tylko ja, ale również mój kapodaster oraz kot brata, który akurat przyjechał w odwiedziny.
Więcej fotek będzie jutro jak słoneczko dopisze. Powyższa ma charakter czysto emocjonalny i została wywołana chomikiem.