To będzie bardzo krótki test. W ogóle, nie tylko jak na mnie. Otóż jakiś czas temu jak zwykle zawitałem do mojego ulubionego sklepu muzycznego w Małopolsce
i dostałem do łapy paczusię z różnymi pierdołami które przyszły w ostatniej dostawie, z kategorycznym "obadaj te kostki i powiedz co myślisz". Jako znany lokalny autorytet w sprawach wszystkiego co gitarowe (nieskończona ilość "
") wybrałem co ciekawsze egzemplarze i zawłaszczyłem je celem dokładnego przetestowania.
|
Detale |
Wedgie picks mają standardowy rozmiar dunlopowskich tortexów, ale wykonane są z trochę innych materiałów i z jednym drobnym ficzerem.
Jeśli chodzi o materiały to są to Delrin, poliwęglany, nylon oraz... guma (dla tych, którzy cenią sobie bezpieczeństwo w każdej sytuacji).
Ficzer polega na umieszczeniu w szerszej części kostki zagłębienia które poprawia stabilność kostki między palcami. I tutaj kończą się podobieństwa między modelami. Po kolei mamy:
Ofiarą jumy padły dwie rozmiarówki gumiaków: 3.1 mm i 5 mm. Z racji materiału z którego są zrobione, są totalnie niewyślizgiwalne z łapy i dość miękkie. Miałem z nimi spore WTF, bo sorasy, ale to przecież musi tłumić wybrzmiewanie i ogólnie być do niczego. I trochę racji miałem, ale tylko trochę. Używałem ich głównie do grania na akustyku i wnioski są następujące: nie tłumią sustainu, dają sympatyczne brzmienie i totalnie nie nadają się do energicznego łojenia akordów - kostka klei się strun i tyle. Jak ktoś gra tylko solówki, to go for it, w innym wypadku mało praktyczne. Aha. Ścierają się. Po dłużej sesji grania całą gitarę miałem w drobinkach kostki
(tutaj opis zdjęciowy zaczyna robić powolny, acz konsekwentny zjazd w bezsens. Leonu nie pomyślało o tym, żeby kosteczki poukładać jakoś sensownie)
Nylony. Niewiele do pisania. Kostki brzmią jak te których używam na co dzień do grania smętnych serenad, ale siedzą w łapie naprawdę fajnie.
Clear XT pasują mi trochę mniej - fest hałasują na strunach przy mojej mizernej technice. Przy graniu na elektryku problem można uznać za niebyły.
Delrin EX spasowały mi idealnie do grania na elektryku. Są wygodne, fajnie grają, ścierają się... No na razie się nie ścierają w ogóle, pomimo sporej eksploatacji (test trwa od jakiegoś miesiąca). To samo mam z Clear XL. Chyba. Nie wiem. Nie rozróżniam ich za specjalnie...
Flexx to jakiś wynalazek, którego trochę boję się dotykać. Wygląda tak, jakby czubek kostki miał odpaść przy pierwszym uderzeniu w struny. Przemogłem się, na razie nie odpadł, ale długiego życia mu nie daję. Poza graniem ogniska, za wiele tym plektronem (a co! zna się takie różne mundre słowa!) nie zdziałamy. Za mało kontroli nad bujającą się końcówką (Wuju, ja wiem doskonale, że wymyślisz z tego tekstu coś dobrego
).
Podsumowanko: niby pierdoła, nic odkrywczego i fogle jakaś taka bida z nędzą, ale będąc u Dideja zostawiłem w Wawie swoją ulubioną Delrin EX .88 (albo też Clear XL...) i przez tydzień czułem się jak bez ręki. Ten kształt jest mocno wygodny i na płaskich kostkach gra mi się teraz cokolwiek dziwnie. Plan na następne dni to zaopatrzenie się w dożywotni zapas tych kostek. Na wypadek jakby producentowi przyszło do głowy splajtować albo co... Nie wiem jeszcze jak mają stać w złotówkach, ale powinny być w cenach na tyle normalnych (pozdrowienia dla fanów kostek za 60 zł sztuka), że nie będzie problemu z zakupem w celach kontrolnych.
Jak ktoś ma ochotę uzupełnić mój cokolwiek ziemkiewiczowski risercz o konkretniejsze informacje to
tutaj o jest polska strona Wedgie picksów.
Oczywiście ulubiony sklep to
składmuzyczny.pl, któremu dziękuję za dostarczenie kostek do tego jakże poważnego i merytorycznie zajebistego testu.