Tylko jednocześnie Mayo samo zamyka sobie krajowy rynek, przynajmniej ten średnio-budżetowy. Wiem że niby mają Flame, ale... widzicie sami za ile Wuj sprzedaje swojego i sprzedać nie może. Niby lewus więc wiadomo trudniej, ale wystarczy poszukać za ile idą Mayo/Flame, nawet >50% ceny przy odsprzedaży się traci.
Dobra, naprawdę kończę. Tylko ciekawe ile osób teraz zamówi sobie nowego Setiusa 7, i stracić potem połowę przy sprzedaży, skoro w tej bez większego problemu można prawie-nowe wiosło klasy MM JP7, który trzyma i będzie trzymać wartość.
I to są te kwestie, które chodzą mi po głowie przy zakupie każdego następnego wiosła. Z jednej strony nie wymieniam często gitar, bo jestem lefty, a jak coś mam, to najczęściej po krótkim czasie potrafię dostosować się do mankamentów gitary, a każda ma coś niewygodnego. Z drugiej strony:
- myślę, że jestem po prostu geograficznie zdeterminowany Mayo, zawsze mogę w 1,5h tam dojechać i ew. zjebać kogoś
- do tej pory mieli low entry price level, a o sprzedawaniu się przy zakupie myśli raczej mgliście (coś jak o rozwodzie w trakcie ślubu
). Ale teraz i ten argument odpada.
- przy sprzedaży (a jednak!) jest się raczej sporo w plecy. Za to swoje LTD dałem tyle, że i za tyle samo sprzedam...
Zostaje mi czekać, aż Smaga ogłosi rozwiązanie Proghmy-C i sprzeda mi swojego lewego Setiusa 7. Na dziś the answer is: ni chuja!
