Koniec poszukiwań, chociaż nie obyło się bez przygód.
Padło na LTD M-1007 FR, egzemplarz z 2020. kupiona wbrew założeniu, że koniecznie chcę czegoś ze stałym mostkiem. W praktyce jest to jedna z dwóch rzeczy które bym zmienił - no, może trzech:
1. Floyd Rose - i tak zablokowane, na razie strój trzyma jako tako - koniec ze strojeniem się raz na tydzień
. Zwłaszcza zmiany temperatury dają się mocno w kość. Do tego dochodzi utrudniony setup.
2. Nie ma rozdzielanych cewek - trafiają zatem na listę rzeczy do zrobienia.
3. Skala 25,5 - na 10-64 - stroi do drop A, jednak trzeba wyczucia by nie przesadzić z siłą jaką łoimy po strunach. Marzeniem była by multiskala 26,5 - 25,5.
Nie zmienię tylko babola na plecach gitary o którym nie wspomniał sprzedający
Jest na zdjęciu. Myślę, że po prostu nie będę na niego patrzeć
Koniec marudzenia. Co mi się podoba:
1. Satynowe wykończenie + top. Świetne wrażenie w dotyku, nie czuć taniochy - a takie wrażenie miałem w satynie od Corta.
2. Profil gryfu + radius podstrunnicy - gryf świetnie leży w ręce, przemieszczanie się po nim to sama przyjemność. Właściwie jeden z głównych powodów wyboru akuratnie tego wiosła.
3. Fishmany Modern Fluence - oba voicingi użyteczne. Bałem się trochę, że będzie po prostu lepiej, albo gorzej
Doszedłem też do wniosku, że słuchanie próbek pickupów nie ma żadnego sensu - "ogrywając na YT" miałem wrażenie, że różnice są znacznie mniejsze niż faktyczne czucie odpowiedzi przetwornika spod ręki. Nie ma tyle pazura co Solar A2.7, jest nieco bardziej miękko i tłusto - a o to mi chodziło.
4. Korpus z olchy - mój fetysz spełniony
5. Case ESP w komplecie
6. Kształt progów? Nigdy się nad nimi nie rozwodziłem. Może to jednak kwestia podstrunnicy, ale struny się po prostu "kleją" do progów.
Fotki:
Co ciekawe - zależnie do światła korpus wydaj się być ciemno zielony a nie grafitowy. Jest to jednak lekki efekt, na jednej fotce trochę to sztucznie wyciągnałem.