Matzer, miałem to nieszczęście i szczęście być ileś razy w hospicjum, m.in. jak umierała tam 19-letnia znajoma, potem moja babcia, znam ludzi, którym taka "terapia" pomogła i są losowi wdzięczni, że zobaczyli wreszcie swoje problemy we właściwej perspektywie - i mam nieodparte wrażenie, że tylko teoretyzujesz w ciepełku swojego laptopa... Staram się sam mówić jednak z doświadczenia.
Żodyn z nas nie znał Justina, nigdy nie poznamy całej historii i już mu nie pomożemy, ale parę osób to czyta i niech choć jedna się ogarnie. (e, Ty tam, do Ciebie mówię!)