Na koniec tego pitolenia powiem co jestem w stanie na chwilę obecną zrobić: dajmy na to leci podkład z jakimś tam akordem dajmy na to A... Potrafię coś tam sobie pobrzdąkać na skali bluesowej/pentatonice żeby to jakoś w miarę brzmiało, jednak to jest w 70% na chybił trafił :/ A jak np. podkład opiera się o 3 akordy to pojęcia nie mam jak przejść do grania w innej tonacji na tej samej skali a tym bardziej zmienić skalę i dopasować jeszcze tonację
CZARNA MAGIA!!!!
akurat blues jest nieskonczony, i kazdy umie go grac, wiec to jest dobry przyklad. w zasadzie od bluesa wywodzi sie cale dzisiejsze granie, i nawet w najwiekszym defkurwametalu sa elementy bluesa. chociazby to, ze tez sa czarni

przede wszystkiem warto troche podpatrywac jak ludzie graja, jakies charakterystyczne zagrywki i probowac je odgrywac, patenty maja to do siebie ze moze sa malo odkrywcze, ale w zasadzie kazdy z jakichs korzysta. duzo patrzec na paluchy takim, co potrafia grac. i najlepiej pogrywac zawsze z lepszymi od siebie, zadnego 'gram w tej kapeli bo ich lubie, mimo ze nie potrafia grac'. to jest uwstecznianie sie i mozna wdepnac w gowno na wiele lat. a jak grasz gdzies, gdzie jestes najslabszy to zawsze jest w pizdu roboty i ona sama sie znajduje.
opanowanie instrumentu do tego stopnia, zeby grac to co sie chce i w zasadzie wymyslac sobie na biezaco solowke to wiele lat cwiczenia i kombinowania. wtedy mozna powiedziec ze jestes zajebisty. opanowanie go tak, zeby grac prosto z serducha nawet z pominieciem myslenia ('co teraz zagrac?') trwa jeszcze dluzej i jak juz ci sie udaje, wtedy mozna powiedziec ze jestes Dimebag/Frusciante/Joe Perry/itp

dalej sie juz nie da.