Ostatnie dni:
mój ziąą Szyś robi kawę w swoim 0,5l kubku. I co ostatnio ją zrobił i musiał gdzieś wyjść na chwilę - wpadał inny kolo i mu ją wypijał. A wiadomo, że w biurze to napój droższy złota. I tak działo się nawet ze 2 razy dziennie
Tak dla jaj, taki biurowy numer.
No więc Szyś i my dziś pomyśleliśmy i postanowiliśmy zrobić
wypijaczowi numer: Szyś zaparzył dla siebie kawę w małym kubeczku (czyli normalnym) i ukrył go na parapecie, a do dużego kubana nalaliśmy kawę oraz dopierdoliliśmy płynu do naczyń i tyle soli, że trzeba było mieszać co 5 minut, bo kawa stygła i zaczęło się toto krystalizować
Szyś specjalnie wychodzi, my czekamy. Wpada ten drugi kolo, rzuca się na kawę z kubana i: jeeeeee, numer udany!
Minę miał pt.: o wy chuje!+szacun, I love you all!
Epilog:
żeby nie było: ten drugi kolo,
wypijacz, pomyślał chwilę i postanowił w takim razie zrobić numer Szysiowi! Odkrył (z naszą pomocą, oczywiście!
) istnienie na parapecie kubeczka właściwego i... tam nalał tej słonej mazi!
Wchodzi Szyś:
- i co, napił się?
- tak!
- he he he he he he he...
Bierze więc z tryumfem kubeczek z parapetu i...