Sory, że trochę odsmażę ale ...
kurwa mać, jak mnie to wkurwia, że zawsze jak gdzieś przyjeżdżamy to PIERWSZE co robię (pomimo, że ZAWSZE przesyłamy rider) to mówię akustykowi wielkimi literami, powoli, wyraźnie i dwa razy - HELLO, mamy KLAWISZOWCA - 2x DIBOX bo ma stereo. 2 x MIC dla gitary bo Stereo, Bass z lini bo ma separowane DI Out. I co? i przysłowiowy staropolski HUJ!
My się wnosimy, a akustyk szuka... diboxów ... zasilaczy ... mikrofonów... kabelków... a potem seryjne "mirek, ten mikrofon z dwójki to będzie drugi na tej paczce ok? Mirek słyszysz? drugi na paczce na dwójce... o jesteś. klawisze, diboxy gdzie są? gdzie?" a czas ucieka. Z basu wypuścili nam raz z wyjścia DI kabel do ... DIBoxa ... po czym dopiero do stołu. po huj? Nie mam pojęcia.
Na 2011 dopisuję do ridera - "bezwzględnie wymagane wcześniejsze przygotowanie sceny pod występ w wypadku sztuki ograniczonej czasem rozłożenia i poskładania gratów..."
Cholera jasna, od czego jest rider? Sam czasami staję za gałkami czy brat stoi, ale staramy się mieć wszystko od strzału przygotowane - każemy bandom przyjeżdżać wcześniej, robimy próby, zapisujemy ustawienia poszczególnych instrumentów... heh.
Swoją drogą nasz rider aktualny :
www.sklepmuzyczny.4 nt.pl/poisonwords/files/rider_poisonwords.rtf oraz
www.sklepmuzyczny.4 nt.pl/poisonwords/files/rider_poisonwords_en.rtf