cóż, sa gitarzysci i gitarzysci
czyli tacy co glaskaja swoje sprzety i tacy ktorzy nie boja sie w nich orze rzeczy robic dlatego +1 dla Juni ktora chciala sama wymienic klucze dla poczucia estetyki
niestety -wiele wiecej za finalny efekt,no ale bywa..
osobiscie nie boje sie swoich gitar traktowac w rozne sposoby, ale bola mnie rozne usterki ktore z tego wynikaja, najpowazniejsza to jak wyrwalem sobie kawalek deski przy mocowaniu sprezyn od floyda w moim ibanolu, ale to szlo zalatwic wrzucajac zapalke w otwor i dzialalo jak ta lala
ostatnio nabyty tele dorobil sie oprysku lakieru ktory nie wiem totalnie jak powstal (generalnie zauwazyl go Sobek ogladajac z kazdej strony tele) na szczescie z tylu, chociaz szpeci mi całosć nieco
najbardziej mnie bola tego typu uszkodzenia, jak obicie lakieru czy wiosla jak jest nowe i wyglaskane. tak mnie kiedys bolalo wgniecenie na gryfie w setiusie, ale obecnie setius ma juz z 1,5 roku i dostal dosc po dupie, z tylu sporo wytarty lakier od lancucha na ktorym trzymam klucze (zapomnialem na koncercie przepiac lancusz na lewa strone i masz) i obicia jakies na gryfie i juz nie boli mnie to tak bardzo.
niemniej jednak, to jakby mi odpadl kawalek glowki to juz by mnie bolalo fest.