Spoko... Ja mam na chacie Mesę Bógi robioną nawet na wzór Mesy Bógi i tam też jest pokrętło "presence" i odwrotnie, co umożliwia mi uzyskanie brzmienia zespołu Blue Cafe, a nawet Pectusa (jeśli starczy czasu). W mojej jest taka różnica, że zamiast wejścia na reverb, ma wejście na piczszifter (tłum. z ang.: "posuwacz brzoskwinki"), no i moja Mesa ma 450 watt, jak ją postawie przy pełnej lampie halogenowej. Podobno ten konkretny egzemplarz lutnik lutował dziewięć tygodni z przerwami na lanie.
P.S.
Moja Mesa przyprawia mnie o wiele zgryzot i smutków, bo zamiast ćwiczyć, za młodu chadzałem na łatwe dziewczyny.