Autor Wątek: Trudny współlokator - jeśli nie zabić, to co?  (Przeczytany 31012 razy)

Offline mondomg

  • Uroczy Troll Maruda
  • Pr0
  • Wiadomości: 3 293
    • mondomg blog
Mały apdejt, trochę nie pisałem w tym temacie, wybaczcie. A więc JESZCZE z nim mieszkamy. W międzyczasie wprowadził się zamiast tamtej laski jakiś stary znajomy tego debila. Okazało się, że całkiem spoko człowiek i obaj kompletnie się różnią. Troszkę też załagodził całą sytuację, ale nie na długo. A mianowicie:

- ten pajac, o którym mowa w temacie (nazwijmy go T.) jest alkoholikiem, narkomanem i seksoholikiem. Codziennie parę piw lub wódka (sam) do tego trawka lub fajki co parę dni (również sam) oraz oglądanie pornoli przy niedomkniętych drzwiach. Seks pewnie też uprawia sam do tego wszystkiego.

- kupił sobie jakiś zestaw 5.1 i teraz jego "dźwięki" nabrały głębi. Już piąty raz leci debestof Prodigy, U2 i Placebo. W ogóle koleś słucha samych debestofów, a filmy ogląda jedynie takie z kiczowatymi orkiestralnymi soundtrackami lub 50Centem. Wprawdzie robił to już wcześniej, ale teraz lepiej go słychać w całym bloku. No i ileż można - 10 filmów dziennie?! Aż się dziwię, że żaden sąsiad jeszcze do nas nie przyszedł.

- brudas brudasem zostanie i nigdy się nie umyje. kropka.

- ma zamiar sobie kupić golden retrievera (za 800zł) i mieszkać z nim w tym swoim 8m2 pokoju. Oczywiście nie weźmie za darmo labradora jak rozdają ludzie "bo to wszyscy mają". Nieważne, psa to ja tu mieć nie chcę. Kot to co innego, każdy się z tym zgodzi. Nasz Racuch jest malutki, grzeczny, milutki i każdy go kocha.

I hit wczorajszego dnia:

Myję sobie zęby, biorę kubeczek, żeby nalać wody, patrzę na dno, a tam - włosy. Takie małe, krótkie od zarostu. Tylko on używa elektrycznej maszynki, więc ani mi, ani temu drugiemu nie mogły wypaść przy goleniu. Wypluwam to co miałem w ustach - nosz w pachę - włosy. Prawie się porzygałem. Było już późno, więc awantury nie robiłem, zresztą na co mu się nie zwróci uwagę, to ma dwie odzywki: "Wyluzuj, przyzwyczaisz się" albo "Co ty się mnie tak ciągle czepiasz?!" więc zaprzestaliśmy cokolwiek do niego mówić. Dzisiaj dzwonię do właściciela i albo go wywala na dniach albo wszyscy we trójkę się wyprowadzamy.

Zaraz posypią się teksty, dlaczego jeszcze tego nie zrobiliśmy, dlaczego on w ogóle jeszcze żyje itd. Ale o tym pisałem już wcześniej - jestem PRZEzajebiście cierpliwy (tak nieskromnie uważam), poza tym lepszej stancji nie znajdę. No i przez jakiś czas było nawet znośnie, teraz miarka się przebrała, jak to mawiają we wsi.

Jak będzie po wszystkim, wrzucę tu jego obrzydliwą mordę, koniec z uprzejmościami.