hehe, tez mam kilka takich "dziwactw"
pierwsze i najwieksze - Binding
Po tym zawsze poznaje z jakim wykonaniem instrumentu mam do czynienia. Jezeli instrument jest fajowy, a binding jest popekany, krzywo podpilowany, zesrany chociaz troszke - wnerwia mnie to wprost niesamowicie. Reszte, typu zaciek lakieru, jakies obiscie czy cos w ten desen jak jest w granicach rozsadku - przezyje, a nawet czasem mi sie podoba.
drugie - podstrunnica. Lubie piekne drewna.Jak palisander, to ciemny, idealnie wykrojony, najlepiej zaokraglony od strony korpusu a nie ostro sciety(mowa o podstrunnicach bez bindingu), heban to mmmm......., klon ptasie oko mmm....
uwielbiam kiedy cavity, czy frezy pod pikapy sa fajnie wykonczone. Ktorko mowiac - niezdrowo cieszy mnie to, kiedy miejsca gdzie wzrok nie siega, sa nienaganne.
A to ze dbam o swoje suczki jak cholera, to raczej typowe
aha, i zapachy tez lubie. Czasem sa mniej przyjemne, czasem bardziej. To jest jedna z tych niepowtarzalnych rzeczy.
Zapach B7 drazni mojego drugiego gitarula, a ja go ulubie. To nie tyle zapach gitary co case'a - cos jak zapach towarzyszacy lutowaniu.
Kazda pachnie inaczej i to jest zajebiste.