Autor Wątek: Trudny współlokator - jeśli nie zabić, to co?  (Przeczytany 31621 razy)

Offline mondomg

  • Uroczy Troll Maruda
  • Pr0
  • Wiadomości: 3 293
    • mondomg blog
No to chyba się wyprowadzamy. Koleś powiedział naszej współlokatorce, że ma się wyprowadzić do końca listopada. Argumentacja? "Bo mnie nie lubisz, a ludzie, którzy się nie lubią nie powinni ze sobą mieszkać". Poza tym jego kolega szuka stancji, to będzie w sam raz. Już ja to widzę - mieszkanie z takim drugim palantem. A co jak się zorientuje, że ja też go nie lubię?

Poza tym jakiś tydzień temu przygarnąłem kotka. Żeby nie było - wszyscy się zgodzili, łącznie z właścicielem mieszkania. Przychodzę przedwczoraj z uczelni, szukam małego drania po całej chacie, a ten sobie leży z tym pajacem w jego łóżku, tuż przy jego głowie. Ja mu mówię grzecznie, spokojnie "stary, przecież ty chory jesteś jeszcze, słyszę jak kaszlesz, kotka mi zarazisz" a ten z ryjem że ja się go czepiam i pojebany jakiś jestem.

Dzisiaj była podobna sytuacja - kotka nie było jakiś dłuższy czas, baliśmy się, że mógł przez przypadek wyjść na dwór albo coś, a to jeszcze mały kociak, więc szukam go po mieszkaniu i pytam spokojnie, czy może jest u niego, a ten, żebym się od niego odpierdolił, bo zachowuję się prostacko ::) zaczął mi naprawdę niefajnie wrzucać bez konkretnego powodu i gdyby dziewczyna nie przyszła nas (jego?) uspokoić, to pewnie bym mu wyjebał.

Właściciel na razie nie chce podjąć żadnej akcji, bo póki dostaje co miesiąc kasę za wynajm, to jemu wisi co tu się dzieje. Gadałem z nim i mam nadzieję, uświadomiłem mu jak nieodpowiedzialny jest człowiek, któremu powierzył mieszkanie i że kiedyś dojdzie do tego, że po takich akcjach i "wymianach" lokatorów pieniędzy po prostu nie dostanie.

A więc - znowu szukamy stancji...