Ja zawsze na zmarszcvzalach i halejach betonach, więc nie wiedziałem.
Jak przyszła do mnie ta jebiąca piwniczną stęchlizną i zdechłym kotem skrzynka, to byłem prawie przekonany, że poprzedniego właściciela fantazja mocno poniosła.
Ha! Pamiętam jedną 1936 Marszczyfredala. Teściowa odebrała paczkę od kuriera a ja dopiero mogłem ją otworzyć później. Przyszła owinięta w dyktę i folię. Nie przeszkadzało to jednak w dyfuzji fetoru bagna, gnoju i szalonej imprezy pudelhewimetalowców z lat osiemdziesiątych, wczesnych dziewięćdziesiątych . Dosłownie odbiłem się od smrodu jak wszedłem do domu. Nie zniechęcając się jednak bo musiałem ją otworzyć i mało tego - rozkręcić! Właściciel deklarował, że full sklejka i musiałem to sprawdzić. No nie była to sklejka tylko grzyb z gatunku Czarnosmrodikus Oblepus Żygus z rodziny pleśniocapus, pięknie obrastający runo z MDFu! To tyle w temacie pak z dykty. Jakby się ktoś jeszcze zastanawiał nad tym czy Ci marketingowcy mają troszkę racji w znakomitych walorach brzmieniowych płyty. Aha! Gt75 też się oberwało. Miały fajne zielone cętki geparda tak charakterystyczne dla epoki glam. Uzbrojone po resory w świeże zarodniki mogące razić wroga w promieniu 666 km (przy zastosowaniu 5150 jako rozpylacza). Wolę Betonowego Harleja. Serio. Tym bardziej, że w moim siedzi sklejka 17mm.
