Finał tej historii był taki, że czekałem ok 20min na Policję. ''Sprawca'' zmiękł, miał dosłownie łzy w oczach i poprosił mnie o wycenę szkody. Nagle się okazało, że jednak mi to lusterko zarysował. Szybko google jaka to wartość szkody, zapłacił mi i oddzwoniłem na Policję żeby nie przyjeżdżali. Na centrali mieli już moje dane co mnie w sumie zdziwiło. Myślałem, że od nowa będę musiał wszystko tłumaczyć. W sumie denerwował mnie już sam fakt, że do takich bzdetów musi policja przyjeżdżać. Powinni obciążać takich Januszy kosztami interwencji.