to i ja się wezmę i przedstawię
Żyję sobie jakoś tak w Warszawie od 7 rano na ogół a potem różnie, budzę się, idę do szkoły, wracam, kładę się, w międzyczasie coś zjem i pomyślę, ale bez przesady. Do tego dużo gestykuluję, co rekompensuje moją niewyraźną mowę z wyraźną skłonnością do shredu.
Choć gram na nich od dłuższego czasu nie tylko jazz i blues ale i z najczarniejszej dupy metal, to struny mam żałośnie cienkie. Ale noszę się bardzo z zamiarem sporządzenia sobie gitary tłustej, ze strunami równie przy kości.
Nie jestem gejem, choć od teraz to pewnie jedynie kwestia czasu.
Już lubię człowieka, nietuzinkowy taki