Powiem Wam że ja to bym się bał taki kawał słać instrument po tym, jak zobaczyłem co koledze z lotniczego kufra zostało po powrocie z USA. Albo może: bałbym się słać tak unikalny instrument. Przecież to nie jest tak, że możesz sobie kupić następny.
Wiosło leciało ze mną do LA z Oslo w gigbagu, w luku bagażowym. Po wyjęciu na drugim końcu świata... stroiło.